Witam po świętach Bożego Narodzenia. Poniżej przedstawiam ostatnią część przygody Kajka i Kokosza pod tytułem "Czarodziejskie berło", wywołujące nieoczekiwane komplikacje, które bohaterowie muszą naprawić. Zapraszam
Kategoria:
Komedia/Przygodowe/Dla dzieci
CZĘŚĆ 3
Kiedy cała banda opuściła warownię, a nadąsany Kapral pozostał w tyle, niedaleko w pobliskiej gospodzie Hegemon i Hogward spożywali wspólnie posiłek i niczym się nie przejmowali.
- Całkiem ciche i spokojne miejsce, synu- Przyznał Hogward.
- Tak. Jestem przekonany, że w mojej warowni rozbójnicy na pewno przystosowali się do mojego rozkazu- Stwierdził herszt, wycierając twarz białą chustką.
Natomiast na wyspie porośniętej kwiatami Kajko po raz trzeci użył skaczących butów, aby w kilka sekund dostać się na czubek Lwiej Groty.
- W tej chwili chmury zasłoniły słońce, muszę zaczekać- Oznajmił Kajko, spoglądając do góry. Wtedy pozostali dwaj bohaterowie rozpoczęli krótką rozmowę.
- Wierzysz, że posiadasz odwagę lwa, Monty Pajtonie?- Spytał Kokosz.
- Właściwie, to nie bardzo. Mam swoje zdolności, ale nigdy nie miałem okazji, żeby wykazać się czymś więcej- Odpowiedział pirotechnik.
- Nie martw się. Na pewno sobie poradzisz!
- A tobie nie przeszkadza ten kurzy wygląd?
- Raczej nie, chociaż nie zamierzam dłużej chodzić w piórach... Jakoś nie widzę się w roli ptaszka!
Monty Pajton uśmiechnął się pod nosem, po czym Kajko znowu się odezwał:
- Jest słońce, zaczynam!
Gdy bohater podniósł w górę przymocowany do berła kryształ, w kilka chwil pojawiła się ogromna wiązka światła, która najpierw dotknęła trójkę przyjaciół. Następnie dostała się na drugi brzeg jeziora, gdzie na swoich synów czekali Piotrko i Jarosz obok zaprzężonych do wozu koni.
- A cóż to takiego? Nad wyspą pojawiło się jakieś zielone światło- Odparł Piotrko.
- Wygląda na to, że nasi synowie dowiedzieli się co robić- Stwierdził drugi.- Och, trzymaj się mocno, czuję jakbym unosił się nad ziemią!
- Ja dokładnie tak samo, Jarosz!
Minęło dosłownie kilka sekund, a cała piątka przeniosła się szybką drogą z powrotem do grodu, ale wylądowali na znajdującej się przed nim polanie. Już nie mieli przy sobie magicznego skarbu.
- Wróciliśmy do Mirmiłowa! I znów mam dawny wygląd!- Ucieszył się Kokosz zauważając, że jego pióra zniknęły.
- Tak, ale nasze cudowne berło zniknęło- Zauważył Kajko.- Gdzie nasze konie?
- Tutaj, obok mnie- Odpowiedział Piotrko, gdy w powietrzu zaczęła rozpływać się lekka mgła.
- Patrzcie! To Kajko i Kokosz!- Zawołał nagle Mirmił, wyglądając za wały. Po chwili inni mieszkańcy pomachali bohaterom.
- Cóż, chyba najwyższy czas, żeby nasi przyjaciele was poznali- Odparł Kajko, gdy wraz z pozostałą czwórką ruszył w stronę bramy.
Niebawem dwaj przyjaciele przedstawili swoich ojców przed mieszkańcami grodu jednakże zauważyli, że nie wszystkie czary zadane przez moc magicznego berła ustały.
- Salwę dotknęła jakaś nietypowa klątwa, ale to już osobna historia…- Wyjaśniła Lubawa, przedstawiając dziewczynę.
- Jeśli chodzi o śmiech, to prędzej wesoła cecha po jakimś członku rodziny!- Stwierdził Jarosz.
- Niestety mój bacik nadal jest przyklejony do ramienia!- Poskarżył się Łamignat.
- A ja wciąż jestem chudy jak patyk!- Odparł na to Wojmił, objadając się rozmaitymi potrawami.
- To niezwykły zaszczyt poznać szlachetnych ojców naszych wspaniałych wojów, ale mimo wszystko musimy jakoś naprawić te szkody- Przyznał kasztelan, który cały czas czuł niezwykłą odwagę.
- Już zrobiliśmy wszystko, co tylko mogliśmy- Wyjaśnił Kajko.- Może po prostu trzeba poczekać, aż same znikną?
- Sytuacja jest naprawdę zabawna!- Roześmiała się po raz któryś Salwa.
Chwilę potem, na swojej miotle przyleciała czarownica Jaga. Pojawiła się nad grodem, ostrzegając wszystkich:
- Zbójcerze nadciągają!
Mieszkańcy przez chwilę stali, jakby ich zamurowało. Następnie kilku z nich wyszło za wały grodu zauważając, jak przeciwnicy nadciągają na czele z Ofermą, który bez przerwy wydawał im rozkazy.
- Do boju! Na nich!- Zawołał.
- To dziwne- Przyznał zdumiony Wojmił, stojąc obok swojego brata.- A gdzie się podział Hegemon??
- On zawsze atakuje razem ze swoją szaloną bandą- Odparła Lubawa.- Dlaczego zamiast niego dowodzi ten półgłówek?
Po tych słowach Kokosz zagwizdał sobie pod nosem. Mieszkańcy popatrzyli na niego robiąc poważne miny.
- Zapewniam, że nie mam z tym nic wspólnego!- Skłamał Kokosz, wzruszając ramionami.
- Spójrz, co z nim zrobiłeś!- Nie wytrzymał Kajko.- Trzeba powstrzymać i jego i całą resztę!
Chwilę potem niemal wszyscy ruszyli w stronę swoich odwiecznych rywali. Rozpoczęła się wielka bitwa. Jedynie wojownik Wit zacisnął zęby i drżał ze strachu, Salwa biegała po trawie ciesząc się bez względu na okoliczności, a zakłopotany Monty Pajton nie ruszył się spod bramy grodu. Była to pierwsza tak poważna sytuacja w jego życiu.
- Biedny ze mnie głupiec, cóż ja mogę począć?- Westchnął.
- Rozsiekać mi tych zuchwalców! Poćwiartować!- Oznajmił Oferma z mieczem w ręku.
- Ty nie jesteś taki jak teraz, Ofermo. To zwykłe nieporozumienie!- Zawołał Kajko, usiłując przekonać go, że jest inaczej.
- Zamilcz barbarzyńco, bo osobiście cię załatwię! Jestem centurionem!- Kontynuował Zbójcerz. Po tych słowach w obronie Kajka stanął jego ojciec.
- Grozisz mojemu synowi?! Ja ci dam!- Odparł Piotrko, wymierzając silny cios przeciwnikowi w sam środek jego głowy.
- Spójrzcie tylko na mój bacik, lelum polelum! Cały czas jest tak samo skuteczny, jak przedtem!- Dodał Łamignat, posyłając czterech Zbójcerzy na wprost. Obok niego stał wciąż szczupły Wojmił, wspierając go swoim atakiem.
- Żenada. Po prostu żenada i absurd!!- Pomyślał Kapral, który w ogóle nie brał udziału w akcji, a zamiast tego stał z tyłu ze skrzyżowanymi ramionami. Jednakże dwaj nikczemni rozbójnicy, Waligóra i Wyrwidąb postanowili w tej samej chwili dostać się na teren grodu tak szybko, żeby nikt nie zdołał ich dogonić.
- W taki sposób cały gród pozostaje nasz. Zbójcerze nie podskoczą nam pod włos!- Ucieszył się Waligóra.
- Jasne. Denerwuje mnie tylko ta dziewucha, która bezczelnie sobie z nas szydzi!- Odparł Wyrwidąb, zwracając uwagę na samotną księżniczkę Salwę.- Spuścimy jej łomot?
- Zostaw ją- Odpowiedział Waligóra.- Dziewczęcy chichot to żadne zmartwienie w porównaniu z naszym złowieszczym śmiechem, który nastąpi już niebawem!
Po chwili obydwaj przeszli przez drewnianą bramę, robiąc okrutne miny. Ledwo zdążyli się rozejrzeć dookoła, a zobaczyli przed sobą postać na grzbiecie białego konia.
- Wynoście się stąd jak najprędzej!- Zawołał bohater, trzymając miecz w prawej ręce.
- Albo co?- Spytał Wyrwidąb, śmiejąc się razem ze swoim towarzyszem pod nosem.
- Abo posłużę się wami przy straszliwym, magicznym eksperymencie!- Kontynuował tamten.- Jestem czarodziejem, który zamienił takiego zbója jak wy w tego nieustraszonego rumaka. Liczę do trzech! Raz, dwa i…
Ruszył w stronę przeciwników. Był to oczywiście Monty Pajton, który postanowił ich dzielnie powstrzymać, wymyślając jakąś groźbę.
- Wielkie nieba! Słyszałem o niejakim Monty Pajtonie, który przeprowadza nieopisane doświadczenia. To na pewno on!- Przestraszył się Waligóra i wziął nogi za pas.
- W ten sposób zrobi z nas jakiś latający cyrk!- Odparł Wyrwidąb, dołączając do tego pierwszego.
Przyjaciela w porę zauważyli Kajko i Kokosz, którzy wraz z mieszkańcami grodu odpierali atak Zbójcerzy.
- Patrzcie, to Monty Pajton na swoim koniu, który przegania tamtych dwóch zbójów!- Oznajmił radośnie Kajko, a następnie wszyscy podnieśli ręce w górę, wykrzykując imię dzielnego wybawcy.
- Niech uciekną, gdzie pieprz rośnie!- Roześmiał się Kokosz.
W tej samej chwili, niedaleko od miejsca zdarzenia Hegemon i jego ojciec szli leśną ścieżką w najspokojniejszej atmosferze.
- Przyroda jest niezwykle piękna- Odezwał się Hogward.- Synu, kiedy wreszcie znajdziesz sobie żonę, która dotrzyma ci towarzystwa przez resztę życia?
- Ja…- Zająkał się Hegemon, robiąc wielkie oczy, jakby to było pytanie wzięte całkiem z przypadku.- Zapewniam cię papo, że jestem szczęśliwy, mając do dyspozycji swój oddział wojskowy!
- Nie mógłbyś chociaż na jeden dzień oderwać się od tej warowni, tak jak dzisiaj? To mogłoby zepsuć twoje życie!- Kontynuował Hogward.
- Wiem, ale ci Zbójcerze są wyrazem mojej wdzięczności za oddane taktyki bojowe. Na dodatek jeden z nich, który przeważnie nie wykazywał się większą determinacją, dziś postanowił przywołać ich do porządku…- Mówił Hegemon, który następnie usłyszał odgłosy pogromu. Gdy popatrzył przed siebie zorientowawszy się, że Zbójcerze toczą walkę między swoimi rywalami, zirytował się do poważnego stanu.
- A to hultaje! Mieli przystosować się do moich zaleceń. Nie daruję!- Powiedział zdenerwowany herszt, ruszając na wprost, a jego ojciec ze zdumieniem podrapał się w głowę.
- On się nigdy nie zmieni…- Pomyślał tamten. Gdy tylko Hegemon pojawił się na oczach mieszkańców grodu, szkody zadane przez moc magicznego berła nareszcie zaczęły znikać: maczuga Łamignata oderwała się od jego ramienia, rymujący wojownik przestał odczuwać lęk do jakiejkolwiek broni fizycznej i wszystkie pozostałe.
- Nareszcie, już nie muszę odgrywać roli Kokosza!- Ucieszył się Wojmił, spoglądając na swój wielki brzuch.
- To Hegemon!- Odezwał się Kajko, wskazując na tamtego.- I chyba nie jest zbyt zadowolony!
- Spogląda na swoją bandę rozbójników, więc pewnie poniosą za to jakieś konsekwencje- Domyślił się Kokosz, krzyżując ręce na piersi. Na twarzach reszty przyjaciół pojawił się niewielki uśmiech.
- Łotry! Rzezimieszki! Kanalie! Nie wywiązaliście się z mojego nakazu! Przez tydzień nie dostaniecie choćby kropli piwa!!! – Wołał Hegemon z zaciśniętymi pięściami, podczas gdy Zbójcerze zaczęli drżeć z niepokoju przed jego gniewem.
- To Oferma nas zaciągnął do tej całej akcji! Pierwszy raz w życiu podporządkował nas swojej woli!- Wytłumaczył jeden z nich.
- Oferma to żaden wódz! Dobrze wiecie, że się do tego kompletnie nie nadaje!
Na szczęście tamten również powrócił do swojego dawnego zachowania. Wszystkie magiczne moce utraciły swoje działanie. Oferma, który niezbyt orientował się wobec sytuacji, która przed chwilą miała miejsce, zapytał spokojnym głosem:
- Czy już koniec walki?
- Tak, Ofermo- Potwierdził Hegemon, poklepując go po ramieniu.- Wykazałeś się niezwykłym zaangażowaniem wobec lekkomyślności tych awanturników. Ale jeszcze bardziej cieszę się, że wreszcie jesteś taki, jak wcześniej…
Jego pochwała ze strony wodza wywołała głębokie niezadowolenie u reszty Zbójcerzy, natomiast mieszkańcy grodu zaśmiali się głośno.
- Wielkie mi rzeczy! Potrafiłbym tak samo!- Oburzył się równie zazdrosny Kapral.
- Wygrana zostaje wasza. Ale to nie koniec… Jeszcze się spotkamy, Mirmiłowianie!- Oznajmił Hegemon, zbierając swoją bandę do powrotu.
- Jasne, a następnym razem pokażemy wam konia, który skopie każdego, kto stanie mu na drodze!- Zażartował kasztelan grodu, a mieszkańcy roześmiali się ponownie.
- I to będzie taki koń, który wie czym jest odwaga!- Dodał Kajko, spoglądając na ucieszonego Monty Pajtona, który stał się ich nowym przyjacielem.
- Synu, daj sobie spokój ze zbędnymi potyczkami, bo po co się wysliać?- Zasugerował Hogward, który w porę dogonił poirytowanego syna.
- O, nie! Zobaczysz ojcze, że nie będą lekceważyć naszej zbójeckiej odwagi. Jeszcze im się dobierzemy do skóry!- Zapowiedział Hegemon, używając swojego niezmiennego zdania.
W międzyczasie wyczerpani Waligóra i Wyrwidąb dotarli aż do krainy borostworów, w której czekała na nich mała niespodzianka.
- Chyba zboczyliśmy z drogi. Musimy znaleźć drogę powrotną i nie spotykać żadnych techników- magików!- Powiedział Waligóra.
- Ani dzikich stworów!- Odparł Wyrwidąb obawiając się, że ktoś na nich patrzy. Oczywiście jego przypuszczenia były słuszne. Kilka chwil potem z ukrycia wyskoczył Bugi, który trzymając w łapach jakąś dziwną roślinę zawołał:
- Oto kolejny psikus Bugiego dla nieuczciwych gości!
Następnie z wnętrza rośliny wydobył się jakiś paskudny zapach, który w błyskawicznym tempie dotknął obydwóch zbójów. W wyniku tego zaczęli kaszleć i cuchnąć na spółkę.
- Co to jest? Pachnie gorzej, niż zepsuta cebula z kapustą!- Skrzywił się Wyrwidąb.
- Roślina, która wydziela brzydki zapach jak woń skunksiłapa- Wyjaśnił Długonos przelatujący w górze, któremu wcześniej pomogli Kajko i Kokosz.- Strasznego zwierzęcia, które odstrasza swoich wrogów w taki właśnie sposób!
- Co teraz mamy zrobić?? Ten smród jest nie do zniesienia!- Jęknął zmartwiony Wyrwidąb.
- Do jeziora, kretynie! Trzeba się tego pozbyć. Właź do wody możliwie jak najdalej ode mnie i nie zachowuj się jak dziecko!- Odpowiedział jego towarzysz Waligóra, który odczuwał niemal ten sam wstręt, co on. Po kilku chwilach obydwaj rozbójnicy dobiegli do brzegu jeziora, natomiast sympatyczne borostwory postanowiły sobie z przyjemnością popatrzeć na efekty żartu, jaki miał do zaoferowania Bugi.
- Bugi jest niezwykle zabawny. On wie, co to znaczy udany kawał!- Stwierdził potwór, trzymając się jedną łapą gałęzi.
- Mam wrażenie, że w tej chwili cała puszcza tych przeklętych strachów się z nas śmieje!- Westchnął Wyrwidąb, który dopiero co zaczął się rozbierać.
- Nie gadaj, tylko zrzucaj z siebie całą odzież, bo im dłużej będziesz zwlekać, tym większe ryzyko, że spędzimy tu całą noc! Jeśli chcesz, to ten zaszczyt pozostawię tobie!- Mówił Waligóra, który już rozpoczął swoją kąpiel.- Myj się wreszcie!
- Dobrze. Jeśli taka jest konieczność losu, zniosę wszystko…
Obydwaj złoczyńcy szorowali się ze wszystkich sił. Oprócz samych siebie byli zmuszeni jeszcze porządnie wyprać swoje ubrania podczas, gdy borostwory spoglądały na nich i przyjemnie im było patrzeć na wysiłek, jaki tamci włożyli w swoją pracę.
Gdy nadszedł wieczór, w Mirmiłowie tradycyjnie odbyła się wesoła zabawa. Zaproszono na nią Monty Pajtona, który już dobrze wiedział, że nikt nie musi się go obawiać.
- Na cześć walecznego Monty Pajtona, który pomógł nam przegonić intruzów!- Oznajmił kasztelan, jednocześnie wznosząc toast swoim złotym pucharem. Lubawa pochwaliła męża za to, jaki jest.
- Twoja pochwała to dla mnie zaszczyt, kasztelanie- Odwdzięczył się Monty Pajton, trzymając w ręku naczynie wypełnione winem.
Natomiast Kajko i Kokosz siedzieli obok swoich ojców, którzy obiecali im coś jeszcze.
- Szkoda, że wasze matki nie mogły z nami zagościć w grodzie ze względu na pracę ale obiecujemy, że następnym razem przyjedziemy razem z nimi!- Powiedział Piotrko.
- Pozdrówcie je od nas i przekażcie, że czekamy na ich wizytę z niecierpliwością- Poprosił Kajko, a po chwili Kokosz wyobraził sobie przypuszczalną sytuację, w której jego mama wypowiada następujące słowa:
„Kokoszku, kiedy wreszcie znajdziesz sobie żonkę, która będzie przygotowywać ci zdrowe i wytrawne posiłki??”
- O czym teraz myślisz, Kokosz?- Spytał z ciekawością Kajko, robiąc uśmiechniętą minę.
- Co? Ja… Zupełnie o niczym. Jestem tylko straszliwie głodny!- Odpowiedział mu przyjaciel, zabierając się do pałaszowania.
Wspaniałomyślny Monty Pajton przypomniał sobie jeszcze jedną sytuację, która zdarzyła się w jego wiosce. Następnego dnia w towarzystwie Kajka i Kokosza odnalazł tam dwójkę zakochanych młodzieńców, między którymi doszło do nieporozumienia.
- Oby udało mu się ich jakoś pogodzić…- Mruknął Kajko, stojąc obok przyjaciela.
- Jeśli się kochacie, to musicie o siebie dbać. Do tego niepotrzebne są żadne czary. Bądźcie szczęśliwi i samodzielnie realizujcie swoje cele tak jak ja- Mówił Monty Pajton, a po jego słowach młody Roman i Hanna znowu byli razem. Gdy chłopak zapewnił dziewczynę, że kocha ją całym swoim sercem, ona odpowiedziała mu radosnym głosem:
- Ja ciebie też!
W ten sposób szczęśliwie kończy się ta historia. Jeśli chodzi o magiczne berło i jego niezwykłą moc, wcale nie zostało ono puszczone w niepamięć. Skarb pozostał w swoim ukrytym miejscu, we wnętrzu bezpiecznej, odległej jaskini w oczekiwaniu na swojego następnego odkrywcę…
KONIEC