wtorek, 9 listopada 2021

"Perypetie porzuconych psów"- Rozdział 1 i 2

 

PERYPETIE

PORZUCONYCH

PSÓW

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

POCZĄTEK

 

Nasza bajka rozpoczyna się w pewnym niebieskim domu, w którym mieszkali państwo Kwiatkowscy. Mieli oni 5-letnią córkę, Kasię oraz dwa zabawne psy, o których zresztą będzie mowa w tej bajce. Mała Kasia uwielbiała bawić się ze swoimi zwierzętami. I chociaż nie były wytresowane, często dziewczynka rzucała im małą, czerwoną, gumową piłkę. Jednak, pewnego dnia, mała Kasia usłyszała złą wiadomość. Jej Tata oznajmił:

- Dziś się przeprowadzamy!

Dziewczynka wcale nie chciała się przeprowadzać. Przecież ona się wychowała w tym domu i chciała zostać tu na stałe. Jednak, Tata pocieszył dziewczynkę:

- Kasia, wiesz, jaki ten dom jest stary i brzydki? Przeprowadzimy się do nowego, lepszego domu w innej miejscowości. Ten dom jest tak stary, jak nasze psy.

- Wcale nie!- Zaprotestowała dziewczynka.- Nasze psy są jeszcze młode, całe życie przed nimi!

Tymczasem, nasi tytułowi bohaterowie biegali po podwórku. Psy już podsłuchały całą wiadomość ludzi!

- Słuchaj, Reks- Zwrócił się do kolegi mały, szary kundel.- Nasi właściciele się przeprowadzają, będę tęsknić za naszym domem!

- To może tu zostaniemy, Czarek?- Zapytał drugi pies, Reks, który był owczarkiem niemieckim. Był więc znacznie większy od swojego szarego kolegi. 

- Co?

- Niech państwo Kwiatkowscy i mała Kasia sobie robią co chcą, ja tu zostaję! Nigdzie się nie przeprowadzam!

- Czy ty jesteś normalny?

- Poza tym, drogi Czarku, oni często nas zaniedbują. To znaczy, jedynie mała Kasia wie, czego nam trzeba, za to jej Mama i Tata już nie. Oni się przeprowadzą, ale my tu zostaniemy do końca naszych dni! Albo znajdziemy sobie nowych właścicieli! Nie wiem jak ty, ale ja chciałbym zmienić swoją naturę. Zamiast jechać ze starymi właścicielami, wolę znaleźć sobie nowych, co będą się lepiej o nas troszczyć!

- Małej Kasi na pewno będzie przykro- Zauważył Czarek.- Nie możemy tu zostać! Przeżyjemy przeprowadzkę, a troska naszych właścicieli wcale nie jest taka straszna. Mama i Tata małej Kasi kochają ją całym sercem i nas też. Kochają nie tylko własne dziecko, ale także udomowione zwierzęta.   

- Może i nas kochają, ale naprawdę chcę wybrać wolność!- Reks nie umiał zrezygnować ze swojego marzenia. Po prostu już nie chciał być psem domowym, ale dzikim.

- Nie martw się Czarku, będziemy o nich często myśleć! Już się zaczęli pakować, więc chodź. Wykopiemy dziurę w ziemi i najpierw się schowamy, a potem uciekniemy!

- Jesteś pewien Reks, że nie będzie im smutno?- Zapytał Czarek.

- Możliwe, że będzie, ale szybko o nas zapomną. W końcu jesteśmy tylko psami, a nie ich dziećmi. Może i odejdziemy w niepamięć, ale za to nareszcie będziemy wolni.

- Nie podoba mi się twój pomysł, Reks. Ja uwielbiam naszych właścicieli.    

Jednak, po pewnym czasie Czarek i Reks wykopali dziurę i przeczołgali się pod ogrodzeniem, po czym zniknęli gdzieś na jakiś czas. Po trzech godzinach, państwo Kwiatkowscy byli zapakowani i gotowi do przeprowadzki. Pod ich bramą zatrzymała się już ogromna biała ciężarówka, w której miały być przewiezione meble. Mama, Tata i mała Kasia wyszli na zewnątrz po Czarka i Reksa. Jednak, nie było ich na podwórku!   

- Gdzie się podziały nasze zwierzęta?- Zapytała mała Kasia.- Mam nadzieję, że nie uciekły przed naszą przeprowadzką!

Tata małej Kasi zajrzał więc na wybieg, ale furtka była otwarta. Zaczął wołać psy, sprawdził za drzewami, pod samochodem, podrapał się w głowę i spojrzał na ogrodzenie. Wtedy, dostrzegł dziurę pod nim!

- No proszę!- Zauważył Tata.- Dały nogę cwaniaki. Przykro mi kochani, ale jeśli nasze psy wybrały wolność, no to cóż. Jestem tu bezradny.

- O, nie!- Zmartwiła się dziewczynka.- Tak myślałam.

- Nie przejmuj się Kasia, nasze psy i tak były już stare i zmęczone i poczuły chęć do wydostania się na wolność. Nie przejmuj się. Psy już tak mają.- Ciągnął Tata.  

Mama pocieszyła dziewczynkę.

- A czy nic im nie będzie?- Zapytała mała Kasia, martwiąc się o swoje zwierzęta.

- Poradzą sobie, zwierzęta żyjące na wolności świetnie sobie radzą. Ale, może za kilka lat wrócimy do tego domu, a nasze psy będą na nas czekać? Nigdy nic nie wiadomo!

Małej Kasi już się poprawił humor. Teraz zaczęła pomagać Mamie i Tacie pakować walizki, torby i plecaki do samochodu, a Tata wraz z kierowcą ciężarówki przenosili meble i wkładali je do pojazdu.  

 

 

 

 

 

 

 

ROZDZIAŁ PIERWSZY

W którym Czarek i Reks poszli do sklepu,

Zabrali ze sobą kiełbasę i zrobili grilla!

 

Państwo Kwiatkowscy wraz z małą Kasią już wyjechali. Dziewczynka rzuciła ostatnie spojrzenie na niebieski dom, po czym ruszyli za ciężarówką. Czarek i Reks obserwowali wszystko z ukrycia. Byli ukryci za drzewem na podwórku sąsiada, ale jego akurat nie było w domu.

- Czarek, nasi właściciele odjechali, jesteśmy wolni!- Zawołał Reks.- Teraz możemy robić tylko to, na co mamy ochotę! I zjemy tyle kiełbasy, ile nasza psia dusza zapragnie!

- Reks!- Krzyknął Czarek.- Zostaliśmy sami. Już nikt nie ma się nami zająć!

- I dobrze! Nie muszę już słuchać rozkazów typu „Siad” czy „Leżeć”. Czarek, udało nam się ich wykręcić, zniknęli z naszego życia na zawsze.

- Ale…

- I już nigdy nie będziemy musieli jeść tej durnej, suchej karmy, tylko normalne, porządne jedzenie!

- Ale kto nam je będzie przynosił? Reks, sam tego chciałeś! Jesteś wolny, więc biegnij i idź upolować jakiś obiad!

- Nie mogę, Czarek, to byłoby okrucieństwo.

- No przecież cię tylko podpuszczam. Jednak zacznij kombinować, skąd weźmiemy takie jedzenie, jakiego tylko chcemy.

- A gdybyśmy tak poszli do sklepu?- Zastanowił się Reks.

- Coś ty powiedział?!

- Do sklepu.

- No jak to?! Pies na zakupach? Pogięło cię?

- Czarek, wyluzuj, niecałe dwie minuty temu staliśmy się wolni, więc od tej pory sami możemy sobie kupować jedzenie. Tak, jak ludzie. Nikt nam nie będzie musiał przynosić, całe życie przed nami!

- Ale, Reks…

- Czarek, nie traćmy czasu, poza tym już mam pomysł: Kupimy kiełbasę i urządzimy sobie grilla! Tata małej Kasi zostawił go na podwórku, więc po powrocie trzeba będzie go przesunąć na trawę. 

Czarek jednak posmutniał. Nie podobało mu się to, co zrobił Reks. Przez niego zostali sami do końca życia. A państwo Kwiatkowscy pewnie szybko o nich zapomną. Zostali głupio porzuceni.

- A to dopiero początki- Zmartwił się Czarek.- A co będzie w przyszłości?

Pies wyobraził siebie i Reksa jako już naprawdę stare i zmęczone psy z siwą sierścią, które zrobiły śmietnik z podwórka Kwiatkowskich, a same leżały na ziemi.

- „Czarek, chyba zmarnowaliśmy swoje życie”- Kundel wyobraził sobie fundamentalne zdanie Reksa, które pewnie wypowie w przyszłości.

- Hej Czarek, no idziesz?- Zapytał nagle Reks, a Czarek powrócił do rzeczywistości.

- Tak, idę- Powiedział i westchnął ciężko.

- Musimy chyba wykopać jeszcze jedną dziurę, pod naszą bramą- Zauważył Reks.- Lepiej bierzmy się do roboty!

Czarek pomógł więc koledze wykopać dziurę. Gdy była gotowa, zaczęli się kierować do supermarketu.

- Ach Czarek, całe życie przed nami- Zauważył Reks.- Nikt nam nie będzie mówił, co mamy robić. Wcześniej mówiłem, że chcę nowych właścicieli, ale jednak zmieniam zdanie. Wybieram życie na wolności! Dzisiaj urządzimy sobie grilla, a jutro może wyskoczymy sobie gdzieś na miasto?

- No to nas złapią- Pomyślał Czarek.- Przecież wiesz, że łapią bezpańskie psy!

- Mamy obroże, więc nas nie złapią. Chętnie bym je zdjął, żeby nie zachować nic po naszych właścicielach, ale z drugiej strony do schroniska też trafić nie zamierzam. Nie wiem, jak ty, Czarek.

- No, ja też nie.

- Może i na początku będzie ci przykro, ale z czasem się przyzwyczaisz do wolności, zobaczysz!

Jednak Czarek chciał coś powiedzieć Reksowi, ale się wstydził. Chodziło mu o to, że uwielbiał swoich właścicieli, a oni kochali i jego i Reksa całym sercem. Byli dla nich jak rodzina.

Po pewnym czasie dotarli do supermarketu. Poczekali, aż ktoś przejdzie przez automatycznie otwierane drzwi, żeby i oni mogli wejść do sklepu. Reks wziął koszyk i podążał za Czarkiem. Ludzie wcale się nie dziwili, ponieważ uznali, że psy pomagają komuś w zakupach.

- Siarek, weź śrochę sera!- Wybełkotał Reks z uchwytem koszyka w pysku.

- Możesz mówić wyraźnie?- Zapytał Czarek.

- Czarek, weź trochę sera!- Powtórzył Reks, wypuszczając uchwyt z pyska.

Czarek poszedł po ser i parówki, a Reks po ketchup, dwie małe butelki wody mineralnej i kiełbasę, która była zapakowana w folię.

- Reks, ludzie się dziwnie na nas patrzą- Zauważył Czarek.

- To normalne, zignoruj ich- Doradził mu kolega.

- No co, psa nie widzieliście?!- Zapytał Czarek, ale ludzie go nie rozumieli, bo usłyszeli tylko szczekanie.

Reks złapał Czarka za obrożę, wpakował do koszyka, wziął jego uchwyt w pysk, po czym zaczął biec do kasy.

- Żeby ci ten koszyk szczęki nie wyrwał!- Zawołał Czarek.

- Spokojnie, owczarki niemieckie mają ostre kły, nic mi nie będzie.

Kiedy byli przy kasie, schowali się za nogami kilku klientów, wzięli torbę na zakupy i wpakowali wszystko, co wzięli.

- A jak zapłacimy?- Zapytał Czarek.

- Psy nie płacą, po prostu szybko stąd wybiegniemy, jesteś gotowy?

- No, chyba tak.

- To już!

Po czym Reks złapał uchwyt torby w pysk i pobiegł przed siebie. Czarek za nim.

- Nie tak szybko!- Zawołał.

Kiedy byli na drugim końcu kasy, pobiegli do wyjścia. Znowu wykorzystali jakiegoś człowieka i wyszli razem z nim.

- Uff, udało się- Reks odetchnął z ulgą.

- Jakoś tak- Zgodził się Czarek.- Ale trochę głupio się czułem, staliśmy się złodziejami. Następnym razem sam idziesz!

- Jak chcesz Czarek, poradzę sobie. Dobra, wracajmy do domu. Ważne, że zakupy zrobiliśmy!

- „Wracajmy do domu. Szkoda, że nie do nowego domu naszych właścicieli”- Posmutniał Czarek.

Gdy dotarli do bramy, Czarek pierwszy przeszedł przez dziurę pod bramą, a potem pomógł Reksowi przecisnąć torbę z zakupami. Potem Reks sam przeszedł.

- Robi się późno, lepiej róbmy grilla od razu!- Oznajmił Reks.- Pomóż mi go przesunąć spod ściany domu!

Czarek przewrócił oczami i razem z Reksem zaczęli pchać grilla i trochę to trwało, ale w końcu udało im się przetransportować go na trawę. Potem Reks znalazł trochę węgla wśród kamieni i pudełko zapałek w śmieciach. Kiedy rozpalił ogień na grillu za pomocą zapałki, którą trzymał w pysku, w następnej kolejności rozgryzł folię, w której była zapakowana kiełbasa, wrzucił na ruszt i zaczęła się piec. Potem usunął swoimi kłami nakrętki od butelek z wodą i butelki z ketchupem.

- Mamy jeść i pić jak ludzie?- Zapytał Czarek.

- No a dlaczego nie? Nauczymy się!

Kiełbasa piekła się przez pięć minut, a po upływie czasu Reks wziął patyk w pysk i nabił kiełbasę. Potem położył ją na trawie, przegryzł w pół i polał ketchupem; Wylał całą zawartość butelki!

- Smacznego!- Powiedział Reks i zabrał się do jedzenia.

Czarek jadł powoli. Kiedy zjedli kiełbasę, wzięli szyjki butelek z wodą w pysk i zaczęli pić. Czarek wypił wszystko, Reks zostawił połowę wody w swojej butelce, stanął na dwóch łapach i wylał resztę na ogień na grillu, gasząc go.

- Widzisz, psy też się potrafią zachowywać jak ludzie!- Zauważył Reks.- Poszliśmy na zakupy, urządziliśmy sobie grilla i napiliśmy się wody po ludzku.

- A co z parówkami i serem?- Zapytał Czarek.

- Schowam do budy, będzie na jutro. Niedługo położymy się spać, ale najpierw, posprzątamy ten bałagan.

Psy wyrzuciły więc folię po kiełbasie, dwie puste butelki po wodzie i ketchupie do śmieci. Już była noc. Reks i Czarek weszli więc do swojej budy na wybiegu.

- Za nami pierwszy dzień na wolności, zobaczymy, jak będzie jutro!- Powiedział Reks.- Mam nadzieję, że lepiej.

- Nie tęsknisz za właścicielami?- Zapytał Czarek.

- Ani trochę, mówiłem, że mam ich dość. Małą Kasię rozumiem, ale jej Mamy i Taty już nie. Ona pewnie pierwsza o nas zapomni. Ale jak chcesz, to pogadamy o nich jutro. Teraz, dobranoc, Czarek.

- Dobranoc, Reks- Powiedział Czarek i posmutniał.

Kiedy psy się położyły, przez dziesięć sekund było dobrze. Potem, Czarkowi się coś nie podobało.

- Puściłeś bąka?!- Zapytał pies, czując brzydki zapach.

- Nie, Czarek.

- Puściłeś, bo śmierdzi!    

- Nieprawda.

- Nie kłam, Reks, coś tu śmierdzi!

- Czarek, proszę cię, śpij już.

- Bez jaj, Reks! Puściłeś bąka!

- Ach, to przez ten ser, trzeba go wywalić, Czarek!

Po czym, pies wyrzucił ser na wybieg.

- Pasuje ci?- Zapytał.

Czarek już nic nie odpowiedział, tylko ziewnął, mlasnął i zasnął. Po kłopotach Reks zrobił to samo. Wolał ciszę i spokój, niż awanturę o śmierdzący ser.






 

 

ROZDZIAŁ DRUGI

W którym Czarek i Reks uratowali

wronę z opałów, a potem się z nią

zaprzyjaźnili

 

Nastał kolejny dzień. Słońce wyjrzało z horyzontu, a kogut sąsiada zaczął piać. Obudziło to Reksa i Czarka. Reks pierwszy wyszedł z budy i się rozciągnął.

- Dzisiaj przeżyjemy drugi dzień na wolności- Zauważył Reks.- Wstawaj, Czarek!

Po kilku chwilach Czarek także się obudził.

- Nie ma ich!- Załamał się.- Miałem nadzieję, że oni wrócą po nas!

- Kto?

- No państwo Kwiatkowscy, a kto inny?

- Czarek, zapomnij o nich. Nie wrócą po nas. Uznali nas za psy, które uciekły ze starości i dali nam spokój. Prędzej czy później oni też o nas zapomną. Ostatni raz powtarzam.

- Ale jak my będziemy żyć?! Jak teraz będzie wyglądać nasze życie?

- Będziemy się zachowywać jak ludzie: Chodzić do sklepów, sprzątać podwórko, urządzać grilla tak, jak wczoraj, chodzić na spacery, wymyślać fajne rzeczy… Skoro ludzie to mogą robić, to my też.

- Nie byłbym tego taki pewien, Reks.

- Wiem! A może nawet zostaniemy bohaterami i uratujemy kogoś, kto będzie miał kłopoty? Słyszałem, że wiele psów uratowało życie ludziom, ale ja ani razu w swoim życiu nikogo nie uratowałem. A ty?

- Nie wiem czy pamiętasz, ale rok temu uratowałem rybkę małej Kasi- Zaczął Czarek.

- Rybkę?

- Tak. Akurat jej Mama i Tata pozwolili mi się przespać w jej pokoju na jedną noc. Jednak przed snem, mała Kasia bawiła się lalkami i przypadkowo uderzyła jedną ze swoich lalek o akwarium.

- O, nie! I co było dalej?!

- Naczynie upadło na podłogę, rybka wyleciała na dywan, ale w akwarium było jeszcze trochę wody, bo zatrzymało się na boku. Wtedy ja nie czekałem ani chwili dłużej, tylko zeskoczyłem z łóżka dziewczynki, złapałem pyskiem ogon rybki i wrzuciłem ją z powrotem do akwarium.

- To był bohaterski wyczyn, brawo!

- Po pięciu minutach wypadku, Mama małej Kasi weszła do jej pokoju i była nieco zaskoczona! Trochę mnie wyręczyła, wzięła akwarium i dolała rybce więcej, świeżej wody. Także, wszystko dobrze się skończyło. Do czasu, kiedy okazało się, że rybka była już całkiem wiekowa i… No cóż.

- Co?! Co się z nią stało?!- Zaniepokoił się Reks.

- Umarła. Dokładnie rok temu. Tata małej Kasi musiał ją zakopać w ogródku. Trochę smutna historia, ale przynajmniej byłem zadowolony, że ją uratowałem, kiedy wypadła z akwarium.

- Jesteś bardzo dzielny, Czarku. Mnie jeszcze nie zdarzyła się okazja, żeby uratować komuś życie. A właśnie owczarki niemieckie takie, jak ja są dzielne i silne. Dobrze, że ty chociaż raz uratowałeś życie rybce.

- Na pewno ty też będziesz miał okazję, Reks- Pocieszył go Czarek.- Gwarantuję ci to. W końcu, każdemu psu może nadarzyć się taka okazja.

Czarek był tak zajęty rozmową z Reksem, że już zupełnie się nie przejmował tym, że zostali porzuceni przez właścicieli.     

- Mam pomysł- Odparł Reks.- Chodźmy się przejść po ulicy. Może faktycznie ktoś będzie potrzebował naszej pomocy?   

- Dobry pomysł, Reks. Później jak chcesz, to zjemy sobie parówki na kolację, co wczoraj zabraliśmy. 

- Ale nie ser!

- Jasne!

Po czym, obydwa psy się roześmiały i niedługo przeczołgały się pod bramą. Kiedy wydostały się ze swojego podwórka, skręciły w prawo. Szły piaszczystą drogą, ominęły drzewo i rozglądały się we wszystkie strony. Niedaleko domu państwa Kwiatkowskich (A także innych domów na osiedlu, na którym mieszkali inni ludzie) znajdowały się tory kolejowe. Gdy się przez nie przechodziło, można było dojść do lasu.

- W lesie jest świeże powietrze i mnóstwo pysznych owoców, musimy tam pójść- Powiedział Reks.

- Ale nie dzisiaj, jakoś nie za bardzo mam ochotę- Mruknął Czarek.- Dzisiaj wolę się tylko przejść.  

Psy zbliżały się do przejścia kolejowego, kiedy nagle usłyszeli czyjeś wołanie.

- Ratunku! Może mi ktoś wreszcie pomóc?!- Krzyczał ten ktoś.

- A kto to może być?- Zastanowił się Czarek.

- Aha, ktoś potrzebuje naszej pomocy!- Zorientował się Reks.- Spokojnie, nie wiadomo kto, już pędzę ci na ratunek!

Reks pobiegł przed siebie i zobaczył średniej wielkości, czarną wronę tkwiącą pod stertą kamieni budowlanych niedaleko torów.

- Witaj, jestem Reks- Przywitał się owczarek.- Jak się tu znalazłaś?

- Nie pytaj, tylko pomóż mi się stąd wydostać, bo kamienie zgniotły moje prawe skrzydło!- Błagała wrona.

- Czarek, pomóż mi uwolnić wronę!- Zawołał Reks.

Kiedy Czarek dobiegł do miejsca wypadku, razem z Reksem wspólnymi siłami zaczęli brać kamienie w pysk i odrzucać je na bok. Po paru chwilach uwolnili wronę.

- Dobrze się czujesz?- Zapytał Reks.

- Wcale nie- Powiedziała wrona.- To najgorsza rzecz, jaka mi się w życiu przytrafiła.

- Jak się znalazłaś w tej stercie kamieni?- Zapytał Czarek.

- Leciałam sobie nad torami kolejowymi, kiedy nagle zobaczyłam coś błyszczącego w stercie kamieni. Podleciałam na dół, żeby to wyciągnąć, ale przez chwilę nieuwagi moje prawe skrzydło utknęło. Czekałam dziesięć minut na pomoc i miałam szczęście, że akurat przyszliście wy, więc dziękuję.

- Nie ma za co, też się bardzo cieszę, bo nareszcie komuś pomogłem- Zauważył Reks.

- Jak chcesz, to spróbujemy znaleźć to coś błyszczącego- Pocieszył ją Czarek.- Może to poprawi ci humor po wypadku?

Więc Czarek spróbował przekopać się między stertą kamieni i znalazł małą, błyszczącą monetę.

- Tego szukałaś?- Zapytał Czarek.

- Nawet nie wiedziałam, co to była za błyskotka, ale już się dowiedzieliśmy!- Roześmiała się wrona.

- Może wpadniesz do nas na kolację?- Zaproponował Czarek.- Nie potrafimy zmniejszyć bólu twojego skrzydła, ale przynajmniej będziesz naszym gościem.

- Bardzo chętnie, kochane psy. A co macie do jedzenia?

- Parówki i ser!- Dokończył Reks.

- Ser uwielbiam, za parówki podziękuję- Mruknęła wrona.

- Tylko że pan Reks go wczoraj wywalił z naszej budy na wybieg, bo przeszkadzał mu brzydki zapach!- Przypomniał Czarek.

- Ale jest zapakowany!- Dodał Reks.

- Nie szkodzi, mnie takie jedzenie nie przeszkadza. Mogę nawet zjeść chleb, który leżał cały dzień na chodniku. Naprawdę!

Reks i Czarek byli nieco zaskoczeni. Nawet oni nie przepadali za jedzeniem, które leżało na ziemi. Woleli jedzenie z miski. Po paru jednak chwilach Czarek pomógł wronie wejść na grzbiet Reksa i we trójkę wrócili na podwórko. Reks ostrożnie przeszedł pierwszy pod bramą, a Czarek za nim. No i wroną, rzecz jasna.

- To jest nasze podwórko- Pokazał Reks.- Ładne, prawda?

- Mieszkacie sami?- Zauważyła wrona.- Widzę na tym niebieskim domu napis „SPRZEDANE”.

 Czarek i Reks opowiedzieli swoje niemiłe przeżycie. To wszystko wina Reksa. Gdyby nie chciał wyrwać się na wolność, nie zostaliby sami na podwórku. Ale to było jego marzenie.

- Niestety, ale ja też muszę już się z tym pogodzić- Powiedział Czarek.- Nie ma możliwości, żeby po nas wrócili, o nie.

- Przynajmniej teraz możecie robić, co chcecie- Zauważyła wrona.

- Tak, to prawda- Roześmiał się Reks.- Czarek, zobaczysz, wcale nie będziesz się czuł źle, nie pozwolę na to! Będziemy robić same fajne rzeczy.

- Już się nie przejmuję tym, że wyjechali bez nas, ale to i tak było głupie- Odparł Czarek.- Wrono, zapraszamy na nasz wybieg.

- Wybieg?!

- Spokojnie, czysty. Jeszcze nie zdążyliśmy go okupować- Dodał Reks.

- Właśnie widzę.

Czarek i Reks starali się być uprzejmi dla wrony. Kiedy weszli na wybieg, poczęstowali ją serem, oni spróbowali parówek, a potem dużo rozmawiali. Po paru godzinach, prawe skrzydło wrony już się czuło lepiej.

- Czarek, Reks, dziękuję wam za gościnę- Zwróciła się do nich wrona.- Jesteście sympatycznymi psami. Uratowaliście mi życie i zaprosiliście na ser. Od dzisiaj jesteśmy przyjaciółmi. Następnym razem gdy to wy będziecie potrzebować pomocy, to daję słowo, że wam pomogę!

- Bardzo się cieszymy- Powiedział Czarek.- Szerokiej drogi i wróć do nas niedługo!

- A ja życzę wam dobrego życia na wolności!- Dodała wrona.- Nie wykorzystajcie go źle.

Wrona nareszcie wzbiła się w powietrze i poleciała w swoją stronę. Jej skrzydło już się czuło lepiej. Zbliżała się noc. Reks i Czarek zaczęli się szykować do spania. Na kolację zostało im jeszcze trochę parówek. Za nimi już drugi dzień na wolności. Reks był bardzo zadowolony, bo nareszcie mógł ocalić komuś życie. Nie tylko razem z Czarkiem uratował wronę, ale także się z nią zaprzyjaźnili. I wszystko dobrze się skończyło…. No, prawie wszystko.

- Czarek, pić mi się chce, zapomnieliśmy wziąć sobie ze sklepu butelki wody!- Zawył Reks.

- O, nie, zaczyna się!- Roześmiał się Czarek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz