wtorek, 9 listopada 2021

"Perypetie porzuconych psów" - Rozdział 5 i 6

 


ROZDZIAŁ PIĄTY

W którym Czarek i Reks wybrali

się do miasta na lody i pomogli

mechanikowi naprawić samochód

 

Kiedy był już następny ranek, w nowym domu państwa Kwiatkowskich mała Kasia wstała z łóżka i zaczęła szykować się do szkoły. Chociaż, nie miała ochoty zjeść śniadania ani pójść na lekcje. A wszystko przez to, że cały czas myślała o swoich psach. Kiedy była już przy stole, porozmawiała z Mamą.

- To okropne, co przydarzyło się naszym psom- Zauważyła mała Kasia.- To już ich piąty dzień. Od tych pięciu dni mogą nie mieć wody w swoim garnku.

- Powtarzam ci Kasiu, że psy świetnie sobie radzą, mają swoje sposoby na zdobycie pożywienia. Nic im nie będzie, nie musisz się martwić- Uspokoiła ją Mama.

- Naprawdę nie możemy tam wrócić i ich poszukać?

- Nie po to przejechaliśmy taki kawał drogi, żeby teraz pokonywać go w przeciwnym kierunku. Poza tym, Czarek i Reks od dawna mogli się wynieść z naszego podwórka. Teraz mogą być wszędzie. Jak chcesz, to pojedziemy dzisiaj do sklepu zoologicznego i pomożemy ci wybrać nowego psa.

- Ale ja nie chcę żadnego nowego psa! Chcę tylko Reksa i Czarka!- Protestowała dziewczynka. 

- Wyjdź z kuchni, już!- W końcu Mama nie wytrzymała.- Nie zamierzam z tobą rozmawiać, jak się denerwujesz. Porozmawiamy po szkole.

Mała Kasia posłuchała Mamy i wyszła z kuchni. Była już gotowa, więc wyszła do szkoły. Tymczasem na starym podwórku, Czarek i Reks się obudzili i z zachwytem powitali nowy dzień.

- To co, Reks? Jedziemy do miasta?- Zapytał Czarek.

- Pewnie, że tak, kumplu- Odparł Reks.- Pójdziemy na przystanek autobusowy, wsiądziemy do autobusu tak jak ludzie i pojedziemy do miasta!

Reks i Czarek wyszli ze swojego wybiegu na podwórko. Nagle, Czarek zobaczył wąż ogrodowy przymocowany do kranu, który wystawał ze ściany niebieskiego domu.

- Reks, już wiem, skąd będziemy brali wodę, nie chodząc do sklepu- Zauważył Czarek.

- Skąd?

- Z węża ogrodowego! Zanim pojedziemy do miasta, ty przygotuj nasz pusty garnek, a ja przekręcę kurek i naleję nam wody! Od dzisiaj nie będziemy musieli kupować wody w sklepie.

- To bardzo dobry pomysł, Czarek! Że też wcześniej na to nie wpadliśmy.  

Najpierw Reks wrócił na wybieg i przysunął garnek bliżej siatki wybiegu. Potem Czarek rozciągnął węża ogrodowego i wetknął pistolet na wodę w dziurę w siatce tak, żeby skierowany był ku garnkowi. Następnie wrócił pod ścianę domu, przekręcił kurek i woda zaczęła się wlewać do garnka na wybiegu!

- Żegnajcie, sklepowe butelki!- Zawył Reks.

Pistolet na wodę państwa Kwiatkowskich posiadał kilka rodzajów strumienia: Prysznic, zraszacz, silny strumień, strumień- Konewka, strumień mocny, strumień rozszerzony, a nawet strumień wody, który wylatywał z pistoletu w postaci gazu. Czarek ustawił rodzaj wody na prysznic. Po minucie, garnek psów był pełny. Czarek więc zakręcił kurek i z powrotem zwinął węża ogrodowego. 

- Gotowe, Czarek!- Ucieszył się Reks.- Napijmy się więc, zanim wyruszymy!

Czarek dołączył więc do Reksa i obydwaj zaczęli łapczywie pić wodę.

- Teraz mamy wody pod dostatkiem- Zauważył Reks.- Od dzisiaj za każdym razem, gdy będzie nam się chciało pić, po prostu nalejemy sobie wody z węża ogrodowego. Nie musimy głupio otwierać butelek i wypijać z nich wody.

- Dokładnie- Odparł Czarek.

Kiedy psy wypiły wodę do połowy garnka, nareszcie były gotowe na wycieczkę do miasta. Tradycyjnie przeszły pod bramą i zaczęły się kierować na przystanek autobusowy.

- Wrona coś tam mówiła o jakimś huraganie- Przypomniał Czarek.

- Nie, mówiła, że to tylko silny wiatr, ale mi to nie przeszkadza- Mruknął Reks.

- No to mi też nie, zrobimy w mieście co tylko będziemy chcieli. Może nawet pójdziemy do kina?

- Zobaczymy, jakoś nie mam ochoty na kino. Wolę dzisiaj lody.

Kiedy Czarek i Reks dotarli na przystanek autobusowy, Czarek spojrzał na rozkład jazdy.

- Pojedziemy autobusem numer 128- Powiedział.- Przyjedzie za trzy minuty. Równie dobrze moglibyśmy jechać numerem 116, bo on też jedzie do miasta, ale przyjeżdża dopiero za piętnaście minut.

- No to bardziej opłaca się tym pierwszym! Hej, Czarek, a może chciałbyś wybrać się ze mną do Niemiec?

- Do Niemiec? Oj, no nie wiem. To kraj obcy dla mnie. Dla ciebie nie, bo stamtąd pochodzisz.

- Nie będziesz się tam czuł źle, zapewniam cię. Mają tam bardzo dobre jedzenie. Zastanów się.

Po upływie trzech minut, autobus nareszcie przyjechał, więc Czarek i Reks do niego wsiedli i autobus odjechał. Pasażerowie autobusu byli nieco zdziwieni!

- Na co się gapicie?- Szczeknął Czarek.- Nigdy nie widzieliście dwóch psów wsiadających do autobusu? Teraz zachowujemy się jak ludzie!

Reks usiadł pod oknem, a Czarek obok niego. Nagle, ten pierwszy poczuł potrzebę. 

- Hm, Czarek- Zaczął.

- Tak, Reks?

- Muszę do toalety!- Wyszeptał.

- Teraz?!

- Tak, niestety. Muszę i to koniecznie!

- Trzeba było nie pić tyle przed wyjazdem. Musisz teraz wytrzymać!

- A ty z drugiej strony mogłeś nam nie wlewać do garnka tyle wody!

- Dobra, siedź już cicho. Powiem ci, gdzie wysiadamy.

Czarek i Reks jechali więc dziesięć minut i w końcu autobus zatrzymał się na przystanku w mieście. Kiedy drzwi się otworzyły, psy wyszły na zewnątrz.

- To co, kumplu? Na lody?- Zapytał Czarek.

- Przede wszystkim do toalety!- Zawołał Reks.- Zaczekaj na mnie, zaraz wrócę. Mój pęcherz już o pomstę woła!

Czarek przewrócił oczami i zaczekał na chodniku, a Reks pobiegł przed siebie i zatrzymał się pod miejskim drzewem, ogrodzonym płotkiem. Podniósł nogę i załatwił sprawę. Potem wrócił do Czarka.

- Już- Powiedział Reks.

- Bardzo się cieszę, to teraz chodźmy.

Psy poszły do centrum miasta. Tutaj to dopiero było sporo sklepów! Reks nie mógł w to uwierzyć: Były sklepy mięsne, piekarnie, supermarkety, a nawet sklepy z artykułami dla zwierząt! Czarek rozglądał się za jakąś budką z lodami.

- Acha!- Szczeknął Czarek, gdy wypatrzył jedną.- Idziemy, Reks.

Jednak, duży pies się nieco rozmarzył.

- Gdzie?- Zapytał, gdy powrócił do rzeczywistości.

- Na lody, mówiłem ci!

- Acha, dobra, czyli do tamtej budki?

- Tak!

- Dobra, dobra, nie musisz się tak denerwować, głuchy nie jestem!    

Czarek i Reks podeszli więc do budki z lodami. Pan przebywający za ladą był ubrany w biały fartuch i sprzedawał ludziom lody. Psy zaczęły szczekać. Człowiek więc spojrzał w dół i zobaczył Czarka i Reksa.

- Wy też chcecie lodów?- Zdziwił się.

Psy nie przestawały szczekać.

- Psy nie mogą jeść lodów, ale skoro tak mnie prosicie, to macie po lodzie waniliowym.

Po czym pan się uśmiechnął, nałożył dwie gałki lodów waniliowych na dwa wafelki i rzucił je Czarkowi i Reksowi. Psy zjadły lody ze smakiem.

- Zjadamy puste kalorie, ludzie!- Szczeknął Czarek.- I co? Zabronicie nam?

- Jeżeli wy nam zabronicie, to my zabronimy wam chodzić po mieście!- Zażartował Reks i obydwaj się zaśmiali.    

Potem przeszli się po dzielnicy. Było już południe.

- I co? Widać, że psy mają takie same prawa, jak ludzie- Zauważył Reks.

- To oczywiste- Dodał Czarek.- Nikt nam nie mówi, co mamy robić!

Nagle psy poczuły wiatr na sierści. I był on rzeczywiście silny.

- Wrona miała rację, co do tego wiatru, musimy znaleźć schronienie!- Powiedział Czarek.

Psy pobiegły więc przed siebie, ale nie mogły znaleźć żadnego schronienia. Wtem zobaczyły niedaleko dziwny, otwarty warsztat, w którym jakiś człowiek coś grzebał przy dużym, czarnym samochodzie.

- Czarek, jak myślisz, możemy tam wejść?- Zapytał Reks.

- Nie wiem, zaryzykujmy- Odparł Czarek.- Poza tym widzę, że ten człowiek naprawia samochód, ale kiepsko mu idzie. Spróbujmy mu pomóc!

Po czym Reks i Czarek skręcili w prawo i znaleźli się na podwórku człowieka. Potem wbiegli do jego warsztatu. Jednak, człowiek był nieco zdenerwowany na ich widok.

- Co to ma znaczyć?- Oburzył się.- Wynocha z mojego warsztatu! Nie widzicie, że jestem bardzo zajęty?!

Nagle Czarek się rozejrzał i zobaczył skrzynkę na narzędzia stojącą na krześle. Podszedł do niej i wziął w pysk klucz francuski.

- Głupie osły, jeszcze mi narzędzia kradną!- Człowiek denerwował się coraz bardziej.

- Psy, nie osły!- Szczeknął Reks.

Czarek podszedł spokojnie z narzędziem w pysku do czarnego samochodu. Człowiek przestał się denerwować.

- Nie żartujcie, chcecie naprawiać samochód?- Zdziwił się mechanik.

- No pewnie, czy on jeszcze tego nie widzi?!- Zapytał Reks sam siebie i lekko warknął.

- No dobrze, już dobrze. Dam wam za to po kiełbasie. Tylko ciekawe, skąd się tu wzięłyście?

Mechanik zobaczył obroże Czarka i Reksa. Na obydwu obrożach były napisane imiona psów, a także nazwisko ich właścicieli, czyli „Kwiatkowscy”.

- Należycie do niejakich państwa Kwiatkowskich, tak?- Domyślił się mechanik.- Szkoda, że nie napisali na obrożach swojego numeru telefonu, wtedy od razu bym do nich zadzwonił i by was odebrali. Ale dobrze, skoro przyszłyście pomóc, to do roboty!

Czarek i Reks zaszczekali z radości.

- Mam nadzieję, że się postaracie, bo to firmowy samochód, muszę go naprawić jeszcze dzisiaj, bo jego kierowca będzie miał do mnie pretensje.  

- Słyszałeś, Reks, to ważne zadanie dla psów!- Zauważył Czarek.

- Oczywiście- Odparł Reks.- Od dzisiaj jesteśmy psami, które nie tylko zachowują się jak ludzie, ale także im pomagają!   

Mechanik czuł się nieswojo z trzech powodów. Po pierwsze: Nie wiedział, czy psy zgubiły swoich właścicieli. Po drugie: Przyszły do jego warsztatu niespodziewanie. Po trzecie: W ogóle ich nie rozumiał, ale to było oczywiste. Jednak, mechanik włączył wesołą piosenkę i we trójkę zaczęli pracować. Człowiek naprawiał samochód, a psy podawały mu narzędzia, o jakie prosił. Po godzinie pracy rozpadał się deszcz. Jednak, Czarkowi, Reksowi i mechanikowi to nie przeszkadzało. Psy spędziły praktycznie u niego drugą połowę dnia. Wieczorem samochód był nareszcie gotowy. Mężczyzna jeszcze dla pewności sprawdził tłoki, panewki, zbiornik z paliwem i klimatyzację.

- No koledzy, samochód naprawiony- Mechanik pogratulował psom ze śrubokrętem w ręku, a Reks i Czarek zawyli z radości.

- Miałem szczęście, że akurat do mnie przyszłyście. Po prostu spadłyście mi z nieba. Martwię się tylko, że właściciele was zgubili. Dam wam po kiełbasie i możecie iść.

- Wcale nas nie zgubili, tylko my się schowaliśmy i pozwoliliśmy im odjechać!- Przypomniał Reks Czarkowi i obydwaj lekko się zaśmiali.   

Mechanik poszedł do swojej kuchni, napił się kawy, wyjął z lodówki dwie laski kiełbasy, które miały być jego kolacją, ale naprawdę szkoda mu było dwóch psów, których nawet nie znał i zapakował mięsne przekąski w specjalny papier. Potem zaniósł je Czarkowi i Reksowi.

- Macie, to miała być moja kolacja, ale nie przejmujcie się. Został mi jeszcze smalec i ogórki konserwowe- Powiedział mechanik, wręczając psom dwa przysmaki.

- Fuj, akurat takich rzeczy nie lubimy!- Przypomniał sobie Czarek.- Wszystko, tylko nie smalec i ogórki. Jak ludzie mogą jeść to świństwo?!         

Zbliżał się wieczór. Mężczyzna otworzył drzwi od garażu, a psy bez żadnego rozkazu poszły w swoją stronę razem z kiełbasami.  

- Nawet miłe te psy, nie trzeba było nic im mówić, żeby sobie poszły- Zauważył tamten.- Dziwne, że nie widzę ich właścicieli. Chyba powinienem poinformować o tym policję.

Jednak Czarek i Reks nie słuchali już co mówi mechanik, tylko poszli na przystanek autobusowy, z którego autobus dojeżdża na ich osiedle. Czekali tylko pięć minut, aż magiczny autobus numer 128 zatrzyma się na przystanku i dowiezie ich do domu. O tej porze w pojeździe było bardzo mało ludzi, więc psy się nie krępowały swoją obecnością. Nawet, jeśli miały kiełbasy!

Kiedy dojechały na osiedle, wróciły na swoje podwórko, potem weszły na wybieg i odstawiły kiełbasy do budy.

- To co, kolego, będą na kolację?- Zapytał Czarek.

- Oczywiście, kumplu, zresztą na kolację już najwyższa pora, zajadamy!- Powiedział Reks i obydwaj zabrali się do pożerania dwóch kiełbas.

- To był ciężki dzień, ale bardzo przyjemny, prawda?

- Bardzo. Jestem z siebie dumny, bo pomogłem człowiekowi.

- Razem pomogliśmy!

- Tak, tak, oczywiście. Zawsze musisz mieć ostatnie zdanie!

Nagle Reks poczuł dziwny przekręt w żołądku, nie wytrzymał i porządnie beknął.

- Reks!- Zwrócił mu uwagę Czarek.- Nie przy jedzeniu!

- Przepraszam!

- Czy ty jadłeś coś, oprócz lodów i tych kiełbas? Może starą kapustę?

- Nie, smalec i ogórki, wiesz!- Zażartował Reks i jeszcze niespodziewanie puścił gaz.

- Ty śmierdzielu!- Zawołał Czarek i obydwaj się roześmiali.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

ROZDZIAŁ SZÓSTY

W którym Czarek i Reks wygrali

konkurs na najbardziej eleganckiego psa roku

 

Był już szósty dzień na wolności Reksa i Czarka. Dzisiaj Reks obudził się pierwszy, przeciągnął łapy, ziewnął i wdepnął w papier, w którym wcześniej była zawinięta jedna z kiełbas. Wyszedł z budy i napił się wody z garnka. Potem, zaczął szczekać, żeby obudzić Czarka.

- Hej, Czarek wstawaj!- Wołał.

- Reks, czy ty za każdym razem musisz mnie tak budzić?!- Zdenerwował się Czarek.- Muszę iść do sklepu i zgarnąć jakiś budzik, przynajmniej codziennie będę miał ciche budzenie.

- Czarek, co ty taki jesteś? Mój odgłos wcale nie jest taki straszny!   

- Nie, no wcale! Dla mnie brzmisz jak smok.  

- Smok Wawelski?- Zażartował Reks. Czarek pacnął się przednią łapą w czoło.

- Po prostu na przyszłość tak nie rób, zgoda?

- Dobrze, zgoda, kumplu- Zaczął Reks i napluł sobie na łapę tak, żeby Czarek nie widział.- Jeśli mnie tak ładnie prosisz, to będę każdego ranka siedzieć cicho!

Potem niespodziewanie chwycił za łapę Czarka. Z kolei on był zirytowany. 

- No co ty zrobiłeś?!- Zapytał.- Dlaczego naplułeś sobie na łapę?! Idź ją sobie teraz umyj!

- To tak dla zabawy, ale dobra, już idę. Niektórzy tak robią, jeśli chcą potwierdzić zgodę między sobą, nie denerwuj się.

Reks podszedł więc do garnka z wodą i zanurzył w niej swoją łapę. Teraz, Czarek walnął łbem o ziemię na wybiegu i już nie wytrzymał, widząc, co wyczynia jego lokator.  

- Reks!- Szczeknął.- Czy ty masz mózg w tym łbie, czy ktoś ci tam nalał oleju?!   

- No, chyba kazałeś mi umyć łapę?! Co się czepiasz?    

- Ale nie w naszym garnku z wodą, głupku! Wylej to teraz, nalej nam świeżej wody z węża ogrodowego, a swoją łapę tam umyj!

- Nie mogłeś mi powiedzieć?

- A sam się nie umiesz domyślić?! Przecież to świeża woda!

- A kiełbasa chociaż była świeża?

- Błagam cię, idź już!

- Awanturnik!- Skomentował Reks.

Nagle, do psów przyleciała wrona. Zwróciła im uwagę.

- Chłopaki, przestańcie już!- Zawołała.- Podobno chcieliście żyć na wolności, a nie kłócić się!

- To powiedz temu baranowi, żeby nie wyprowadzał mnie z równowagi!- Szczeknął Czarek.

- Coś ty powiedział?!- Warknął Reks.- Skoro ja jestem baran, to ty jesteś złośnik, żmija i szczur!

- Słuchaj, Reks! Po pierwsze: Stul dziób. Po drugie: Idź wreszcie wymień tą wodę!

- Chłopaki, błagam was! Poza tym, słyszeliście, że dzisiaj ma być konkurs na najbardziej eleganckiego psa roku?- Zapytała wrona. Reks i Czarek po usłyszeniu wiadomości nareszcie zaprzestali kłótnię i zaskoczeni spojrzeli na wronę.

- Konkurs na najbardziej eleganckiego psa psa roku?- Zapytali jednocześnie. 

- Tak. Dzisiaj rano czytałam o tym gazetę. Jeśli żyjecie na wolności, powinniście czasem zaglądać do prasy. Ten pies, który w konkursie zostanie uznany za najbardziej elegancki ze wszystkich, wygra złoty medal!

- Naprawdę?!- Zapytał Reks.- Uwielbiam złoto!

- A czy ten konkurs mogą wygrać dwa psy?- Zapytał Czarek.- Bo oczywiście mogę się założyć, że jeśli ja wygram, to Reks się obrazi!

- Wcale nie, za kogo ty mnie masz?!

- Nie wiem, w gazecie nie było napisane- Wytłumaczyła wrona.- Dlatego, obydwaj możecie zaryzykować. Dzisiaj macie okazję działać wspólnie. Co wy na to?   

Reks i Czarek przemyśleli sprawę. 

- Zgoda, kumplu?- Reks odezwał się pierwszy. 

- Dobrze, zgoda- Odparł Czarek.- Podam ci łapę, jeśli w końcu umyjesz swoją! Wrono, pomożesz nam wylać starą wodę z garnka i nalać świeżej?

- Oczywiście. Do roboty!- Powiedziała wrona i we trójkę złapali za garnek. Reks i Czarek zaczęli go pchać w stronę trawy, a wrona złapała szponami za uchwyt i ciągnęła z mozołem.      

Kiedy we trójkę przeciągnęli garnek do wyjścia z wybiegu, przechylili go z całej siły i wylali brudną wodę. Potem odstawili go z powrotem pod ścianę wybiegu, a Czarek pobiegł po wąż ogrodowy. Rozwinął go, przekręcił kurek, podszedł z nim do siatki, którą ogrodzony był wybieg i najpierw wylał trochę wody na łapę Reksa.

- Masz. I na przyszłość tak nie rób!- Błagał Czarek.- To nie jest higieniczne!

- Dobrze, już dobrze, po co te nerwy?- Pytał Reks.- Żeby ci żyłka  nie pękła.

Czarek nacisnął zębami spust od plastikowego pistoletu i nalał świeżej wody do garnka. Potem, wpadł na jeszcze jeden pomysł.

- Dobra, skoro już mamy świeżą wodę, może byśmy się teraz umyli?

- A dlaczego?!- Zapytał zaskoczony Reks.

- No chyba dlatego, że pies musi być czysty, skoro ma wygrać konkurs!

- Ale ja przecież jestem czysty.

- Wcale nie. Wydaje ci się. Jeżeli twoje pchły przedostaną się na ludzi, wszystko zepsujesz.

- Co ty opowiadasz? Nie mam żadnych pcheł!

- Masz.

- Nie mam.

- Masz.

- Jak ci mówię, że nie mam, to nie!

- Słuchaj Reks, to nie są żarty. Musimy być czyści. To, że jesteśmy psami, wcale nie oznacza, że mamy korzystać tylko z przyjemności. Obowiązki też wzywają. Stań pod wybiegiem.

- Nie.

Czarek już nie wytrzymał i zaszczekał tak głośno, że aż Reks podskoczył z przerażenia.

- Dobrze, już dobrze, staję.

Kiedy Reks był gotowy do mycia, Czarek ustawił węża na wodny prysznic, nacisnął spust i zaczął polewać Reksa.

- Za zimna!- Jęknął Reks.

- Nie bądź dzieckiem!- Błagał Czarek.- Może ci jeszcze łóżeczko dać?!

Kiedy Czarek umył swojego przyjaciela, zaraz potem on stanął pod wybiegiem.

- Teraz ty umyj mnie- Powiedział Czarek.- Tylko, bez głupich żartów.

Reks zaczął powoli przeglądać rodzaje polewania wodą na pistolecie.

- „Zobaczymy, jak ci się spodoba silny strumień!”- Pomyślał Reks, przestawiając na niego.

- Stój spokojnie!- Odparł Reks.- Polewam.

Po czym nacisnął spust i z pistoletu poleciał silny strumień wody prosto na Czarka.

- Dosyć! To boli!- Szczeknął zirytowany Czarek.- Przestań!

Biedny pies przewrócił się na ziemię.

- Jeszcze nie, to bardzo zabawne!- Roześmiał się Reks.- Ty mnie polałeś zimną wodą, to ja ciebie silnym strumieniem!

Na szczęście wrona powstrzymała Reksa.

- Co robisz?!- Zapytała, odbierając mu pistolet na wodę.- Chcesz mu zrobić krzywdę?!

- Właśnie już miałem kończyć. Spokojnie.

Oburzony Czarek wstał z ziemi i już stracił cierpliwość. Zacisnął kły i zaczął groźnie warczeć. Gapił się na Reksa.

- Czarek, spokojnie, już jesteś czysty, dlaczego się tak na mnie gapisz?!

Kundel już miał zaatakować Reksa, kiedy nagle cała trójka usłyszała głos mężczyzny, który przemawiał przez megafon na osiedlu:

„Uwaga, uwaga, Szanowni Państwo! Konkurs na najbardziej czystego psa roku zostanie zrealizowany za dwie godziny. Prosimy właścicieli czworonożnych uczestników konkursu o przygotowanie ich. Ten pies, który wygra tegoroczny konkurs, otrzyma złoty medal”.

- Słyszeliście?- Zapytała wrona.- To już za dwie godziny. Więc radzę się ogarnąć i przestać się ze sobą drażnić!

- Muszę to wygrać!- Reks był pełen nadziei.

Czarek przewrócił oczami, bo on był pewien, że obydwaj to wygrają. Jeszcze zapytał wronę:

- Masz może dla nas jakąś ładną ozdobę, albo psie perfumy? Bo obawiam się, że samo polanie się wodą nie wystarczy. Bez takich rzeczy wygrana konkursu przelatuje obok nosa.

- Cóż- Zastanowiła się wrona.- Jestem taka, że uwielbiam podkradać ludziom rzeczy. Mam specjalne gniazdo, w którym trzymam różne drobiazgi. Przelecę się tam i zobaczę, czy znajdzie się coś dla was. Niedługo wracam.

Po czym wrona poleciała w swoją stronę, zostawiając psy same na podwórku.

- Reks, jednego się tylko obawiam- Zmartwił się Czarek.

- Czego?

- Ten facet mówił, że psy mają się zjawić ze swoimi właścicielami. A my przecież już nie mamy właścicieli.

- To rzeczywiście problem- Przytaknął Reks.- I jak zamierzasz go rozwiązać?

Wtedy, Czarek zwrócił uwagę na obroże.

- Ach, obroże, zupełnie o nich zapomniałem!- Ucieszył się Czarek.

- A jak one mają nam pomóc?

- Widnieją na nich nazwiska naszych właścicieli, nie pamiętasz, Reks? 

- No i?

- Jeżeli ludzie uczestniczący w konkursie zwrócą na nas uwagę i przeczytają napisy na naszych obrożach, wszyscy będą myśleli, że nasi właściciele są gdzieś niedaleko. Nie ma szans, żeby sędziowie konkursu nas nie dopuścili!       

- Całkiem możliwe- Zauważył Reks.

- Tylko pamiętaj, że kiedy będziemy uczestniczyć w konkursie, nie możemy się ubrudzić!

- Jasna sprawa.

Niedługo wrona wróciła do psów z dwiema ładnymi, błyszczącymi kokardami.

- Mogą być, chłopaki?- Zapytała wrona.

- Tak, bardzo ładne- Zauważył Czarek.- Ludzie uwielbiają rzeczy, które się błyszczą. Na przykład kobiety uwielbiają perły, a mężczyźni wszelkiego rodzaju okulary przeciwsłoneczne.

- Dobra, Czarek, przestań gadać i zakładajmy kokardy!- Przerwał mu Reks.

Wrona pomogła psom je założyć. Kokardy przyczepiła do obydwóch obroży zwierząt.

- Już. Jesteście idealni!- Powiedziała wrona.- Czyści i eleganccy.

- Szkoda, że nie mamy lustra, moglibyśmy się przejrzeć- Wpadł na pomysł Czarek.

- Przecież lustro jest w domu Kwiatkowskich- Przypomniał Reks.

Jego kolega przewrócił oczami.

- A jak niby chcesz się dostać do ich domu, głupku?- Zapytał.- Przecież przed wyjazdem zamknęli go na klucz! A poza tym myślałem, że to my żyjemy, jak ludzie.      

- Tyle że na podwórku.

- I znowu się zaczyna! Przestańcie!- Wrona musiała zainterweniować.- Jak chcecie, przelecę się jeszcze raz po lusterko do mojego gniazda, jak tak wam na nim zależy.

- Nie, nie, już nie trzeba- Odrzekł Czarek.- Już sam widzę, że wyglądamy ładnie.      

- Właśnie, na pewno już jesteśmy gotowi- Dodał Reks.

- No to co tak stoicie jak słup soli? Idźcie na konkurs!- Zapowiedziała wrona.- Ja będę was obserwować z powietrza. No i inne psy.

Po czym Reks i Czarek podeszli do bramy i chcieli przejść przez tą samą dziurę jak zwykle, kiedy nagle Reks powiedział:

- Czarek, idź pierwszy, jesteś mniejszy ode mnie, więc masz pierwszeństwo.          

- Dziękuję Reks, ale nie chcę być nieuprzejmy, więc ciebie puszczam pierwszego.

- Nie, Czarek, ty idź pierwszy, jesteś nie tylko mniejszy, ale też słabszy. To ja będę mieć wyrzuty sumienia, że się wpycham pierwszy, a słabszego zostawiam w tyle!

Całej sytuacji przyjrzała się wrona i ona także już nie wytrzymała.

- I znowu się kłócą!- Zawołała.- Słuchajcie! O tym, kto pierwszy przejdzie pod bramą zadecyduje los. Grajcie w Papier- Kamień- Nożyce! 

Psy posłuchały wrony i rozegrały jedną rundę. Wygrał Czarek.

- Co?! Papier bije kamień? Niemożliwe!- Zaskoczył się Reks.- Ale dobra, skoro taka jest zasada, proszę bardzo, Czarek, przechodź.

- Dziękuję.

Kundel ostrożnie przeszedł pod bramą, a zaraz za nim Reks. Obydwaj zaczęli, jak zwykle iść ulicą. Tym razem do parku na konkurs. Wrona nareszcie mogła odlecieć z ich podwórka, ale jeszcze zawołała do psów:

- Tylko już nie pakujcie się w żadne kłopoty w drodze na konkurs!

- Tak, tak, jasne- Reks zignorował wronę.- Ja jestem grzecznym psem!

- Właśnie widzę- Czarek nie uwierzył mu, bo przecież Reks spowodował już masę konfliktów pomiędzy swoim kolegą. I niestety, w połowie drogi do parku zaczął się następny kłopot.

- Czarek…- Jęknął Reks.

- Tak?- Zapytał niepewnie Czarek.

- Jestem głodny!

- Co takiego?!

- Słyszałeś. Jeżeli zaraz czegoś nie zjem, nie dam rady dojść na konkurs!

- Reks, wczoraj wciągnąłeś 20-centymetrową kiełbasę i nadal jesteś głodny?

- Niestety tak, sądziłem, że tak porządne jedzenie zaspokoi mój głód na cały następny dzień. I nic! 

Nagle, Reks poczuł ciekawy zapach. Wytropił coś dobrego.

- Parówka!- Zawołał po chwili.

- Gdzie?- Zapytał Czarek.

- Za mną!

Obydwa psy przebiegły po chodniku, obok zielonego samochodu i niedługo zatrzymały się pod stoiskiem z hot-dogami. Za ladą stał sprzedawca, ale widząc naszych czworonożnych bohaterów był nieco zdziwiony. Reks i Czarek zaczęli (Jak to w naturze psów) prosić wzrokiem o jedzenie.

- Ty też jesteś głodny?- Zapytał Reks Czarka.

- No jasne, że tak- Odparł Czarek.- Przecież ja też muszę się posilić przed konkursem.

- Wynocha mi stąd!- Wrzasnął sprzedawca i machnął białą chustą.- Nie macie własnego jedzenia?!

- Rety, jaki nerwowy- Zauważył Reks.- Spokojnie Czarek, wiem, co robić!

Duży pies stanął na dwóch łapach, przytrzymał się lady przednimi łapami i zaczął groźnie warczeć na sprzedawcę.

- Reks, to chyba zły pomysł!- Zwrócił mu uwagę Czarek.

Potem Reks zaszczekał groźnie trzy razy. On i Czarek nie chcieli zrobić nikomu krzywdy. Przyszli tutaj, żeby się najeść.

- No dobrze, już dobrze, wygraliście!- Sprzedawca się poddał.- Dam wam po parówce, tylko proszę nie gryźć mi ręki!

- Ja nie zamierzam nikogo pogryźć!- Pomyślał Reks.- I Czarek też nie.

Sprzedawca złapał metalowym chwytakiem dwie parówki i rzucił je psom. Czarek i Reks zjedli ze smakiem. Reks aż się oblizał. Potem zaczęli iść wreszcie na konkurs. Sprzedawca hot-dogów omal nie zemdlał z wrażenia.

- Jestem najedzony- Powiedział Reks.- A ty?

- Tak, kumplu- Odparł Czarek.- Gdyby ludzie nas rozumieli, wiedzieliby, czego nam trzeba.

- Przecież potrafimy samodzielnie zabrać jedzenie ze sklepu, zrobić zapasy w budzie, nalać sobie świeżej wody z węża ogrodowego, a przed chwilą zmusiliśmy człowieka, żeby dał nam jeść.

- Ty go zmusiłeś, ja cierpliwie czekałem.          

- A jak myślisz Czarek, co będziemy robić za kilka lat?

- Kto wie? Nasze życie na wolności dopiero się zaczęło. Jeszcze wszystko się może zdarzyć. Moglibyśmy nawet zostać astronautami i polecieć na księżyc.     

- Albo coś jeszcze lepszego!- Wpadł na pomysł Reks.- Moglibyśmy zrobić coś, czego żaden człowiek nie zrobił do tej pory. Na przykład jeśli zaczęlibyśmy kopać w ziemi i odkrylibyśmy nowy gatunek dinozaura, stalibyśmy się popularni na całym świecie! Podróżowalibyśmy wszędzie i dzięki temu mielibyśmy naprawdę ciekawe życie.

- Całkiem możliwe. Tylko nie sądzę, żeby ludzie szanowali psy za coś takiego.

Po pięciu minutach Czarek i Reks dotarli do parku. Było sporo innych psów ze swoimi właścicielami. Wszystkie psy w parku miały właścicieli, co trochę zaniepokoiło Czarka. Bo przecież on i Reks jako jedyni przyszli sami. Zobaczyli także wielki szyld z napisem: „KONKURS NA NAJBARDZIEJ ELEGANCKIEGO PSA ROKU”.

- Czarek, chcę to wygrać, więc się postaraj!- Prosił Reks.

- Ty też- Doradził mu kolega.- Chciałbym, żebyśmy obydwaj to wygrali. Pilnuj swojej kokardy, bo musimy się czymś wyróżniać.

Wtedy, do psów podleciała wrona.

- I jak, chłopaki?- Zapytała koleżanka.- Dotarliście tutaj bez kłopotów?

- Oczywiście- Mruknął Czarek.- Poza tym, że Reks w połowie drogi przypomniał sobie, że jest głodny, nic złego się nie przydarzyło.

- A ty jadłeś razem ze mną!- Przypomniał Reks.- Więc tylko ja byłem głodny?

- Reks, błagam cię, nie zaczynaj ze mną!  

- Dobra, skończyłem.

Psy nie zauważyły, że na konkurs przyszła starsza pani w okularach, w brązowym płaszczu i słomianym kapeluszu. Była to znajoma Kwiatkowskich. Przyszła tutaj, bo sama była ciekawa, jak będzie wyglądał konkurs, pomimo, że nie miała własnego psa. I właśnie zobaczyła Czarka i Reksa przebywających przy drzewie. Była bardzo zdziwiona, bo od razu rozpoznała, do kogo oni należą. Szybko do nich podeszła.

- Czarek, ktoś się zbliża!- Przestraszył się Reks.- To na pewno jakaś policjantka, która pilnuje, żeby psy nie przychodziły same!

- Chwila, ja poznaję tą osobę!- Czarek przyjrzał się dokładniej kobiecie- To przecież pani Ania, kuzynka Kwiatkowskich! Dwa tygodnie temu była u nich, żeby porozmawiać na temat ich przeprowadzki. Nie spodziewałem się, że przyjdzie na konkurs!

Kiedy kobieta podeszła do psów, Czarek szepnął Reksowi, żeby się nie bał. Pani Ania ostrożnie obejrzała obroże Czarka i Reksa, żeby się upewnić. Wrona ukryła się pod stalowymi schodami prowadzącymi na arenę.

- Tak jak myślałam!- Powiedziała po chwili pani Ania.- Chyba jestem ślepa, skoro wcześniej tego nie zauważyłam. Należycie do Kwiatkowskich. Właśnie, gdzie są wasi właściciele? Przecież sami nie mogliście przyjść aż tutaj!

- „Jest pani w wielkim błędzie”- Pomyślał w głowie Reks.- „Jesteśmy wyjątkowymi psami. Byliśmy już w dalszych miejscach. Takich jak las, czy centrum miasta”.

- Przecież Kwiatkowscy przeprowadzili się pięć dni temu!- Zauważyła pani Ania.- Co wy tutaj robicie?! Powinniście być z nimi! Spróbuję do nich zadzwonić, ale do tego czasu będziecie pod moją opieką.

- „Nigdy w życiu!”- Zdenerwował się Reks.- „Do nikogo nie będę wracał! Nie weźmie nas pani żywcem!”.

- Reks, po zakończeniu konkursu musimy biec jak najszybciej z powrotem na podwórko, żeby pani Ania nas nie zabrała ze sobą!- Doradził Czarek.

- Wiem, już sam tak ustaliłem!

Wrona wszystko słyszała i była zmartwiona, ale nic nie powiedziała psom, tylko poleciała w górę i ukryła się na gałęzi drzewa w parku. 

Tymczasem sędzia konkursu ogłosił, że niedługo będzie można wchodzić na scenę ze swoimi psami.

- Pamiętaj Czarek, jak tylko wygramy konkurs, od razu się urywamy od pani Anny i uciekamy!- Powiedział Reks.

- Jasne, na razie musimy z nią być, bo bez niej na pewno nie wygramy konkursu. Spójrz, wszyscy myślą, że ona jest naszą właścicielką. Więc to jest nasza jedyna nadzieja.

Czarek i Reks mieli przywiązane smyczy do obroży. Pani Ania założyła je wcześniej. Czarek obmyślał plan ucieczki po zakończeniu konkursu, kiedy nagle poczuł wielką potrzebę. Stanął więc na dwóch łapach i podparł się o nogę pani Anny. Kobieta od razu zauważyła, że kundel musi iść do toalety. Przywiązała więc smycz Reksa do kamiennego słupa zostawiając go na chwilę, a z Czarkiem poszła pod drzewo. Nagle do pani Anny podeszła młoda i ładna dziewczyna. Ona także przyszła na konkurs ze swoim psem, którego również miała na smyczy.    

- Jaki ładny piesek!- Zawołała dziewczyna, widząc Czarka.- Jak się wabi?

- Nijak- Odpowiedziała lekko zdenerwowana pani Ania.- Młoda panno, nieładnie jest się tak gapić na czyjegoś psa. Idź stąd, albo znajdę twoją mamę!

Czarek korzystając z okazji, wszedł w znajomość z nowym psem.

- Cześć, mam na imię Czarek- Przywitał się kundel.- A ty?

- A co cię to obchodzi?- Pies należący do dziewczyny lubił się drażnić z innymi zwierzętami.- Cha, cha, cha! A co to za kokarda?! Kto cię tak wystroił?

- Nie twój interes!- Warknął zirytowany Czarek.- Przyszedłem tutaj, żeby wygrać konkurs!

- Cha, cha, właśnie widzę! Zapomnij o wygranej! Prędzej zrobisz z siebie pośmiewisko!

- A co?! Jestem psem, przecież mam prawo uczestniczyć w konkursie dla psów!

- Ja nie mogę! Kundel, który założył sobie błyszczącą kokardę! Słuchaj stary, prędzej ja to wygram, ponieważ lepiej zadbałem o dobry wygląd! Moja właścicielka dopilnowała, żebym był umyty i pachnący. A nie zakładała mi jakichś głupich ozdób, żeby wszyscy się ze mnie śmiali. Radzę ci wyjść z tego parku, bo tylko prosisz się o kłopoty!

Tymczasem, pani Ania kończyła rozmowę z dziewczyną.

- Bardzo panią przepraszam- Powiedziała dziewczyna.- Kocham zwierzęta.

- Ja też je lubię, ale nie zachowuję się tak, jak ty- Mruknęła pani Ania.- Muszę teraz iść.  

- Do widzenia. Chodź, Ptyś, idziemy na konkurs- Dziewczyna zabrała swojego psa w ramiona. Czarek omal nie pękł ze śmiechu. Imię nowego psa strasznie go rozbawiło. Jednak, kiedy dziewczyna poszła w swoją stronę, Czarek mógł spokojnie załatwić sprawę. Potem pani Ania wraz z nim wróciła do Reksa i odwiązała jego smycz ze słupa. 

- Reks, widziałeś nowego psa?- Zapytał Czarek.- Ja nie mogę, myślałem, że nie wytrzymam ze śmiechu!

- Tak, Czarek- Odparł Reks.- Widziałem, jak z nim rozmawiasz, ale nie usłyszałem imienia, które wypowiada jego właścicielka. Przypomnij.

Czarek powiedział je Reksowi na ucho. Reks aż dostał czkawki. Dwa psy zaczęły się tarzać po ziemi ze śmiechu.

- Panowie, nie brudzić się, idziemy na konkurs!- Ponagliła ich pani Ania.

Konkurs nareszcie się rozpoczął. Wszyscy właściciele wraz ze swoimi psami ustawili się przed sceną. Sędzia powiedział przez mikrofon, że zaprosi na scenę dziesięć losowo wybranych osób i wybierze spośród dziesięciu ich psów najbardziej eleganckiego. 

- Czarek, módl się, żeby nas wybrał!- Poprosił go Reks.

- Spokojnie, jeszcze dodatkowo pani Ania spryskała nas jakimiś pachnidłami, których zapach niekoniecznie mi się podoba, ale widzę, że podoba się ludziom- Zauważył Czarek.- Uważam, że sędzia nas wybierze.

Tymczasem człowiek z mikrofonem w ręku zaczął zapraszać ludzi na scenę. Wśród nich wybrał także dziewczynę, z którą spotkała się pani Ania.

- Zapraszam, panienko, chodź śmiało- Sędzia zwrócił się uprzejmie.- Jesteś bardzo ładna.

- Jaki dżentelmen!- Uśmiechnęła się dziewczyna, wchodząc ze swoim psem na scenę.

- Zapraszam także panią!- Sędzia nareszcie zaprosił panią Anię.- Widzę, że ma pani eleganckie psy.

- Z przyjemnością, proszę Pana, one już się niecierpliwią- Rzekła pani Ania. 

- Tak!- Ucieszyli się Reks i Czarek. Psy zaszczekały tak głośno, że aż inni ludzie się zdziwili. 

- Starsi ludzie, jak pani, powinni mieć pierwszeństwo- Dodał sędzia.- A staram się być uprzejmy.

Kiedy wybrał już dziesięć osób, zaczął oceniać ich zwierzęta. Właściciele byli pod wrażeniem, ale psy też się nie mogły doczekać. Teraz sędzia oceniał psa, który należał do wysokiego i eleganckiego mężczyzny. Był on bernardynem. W tym samym czasie Ptyś, pies dziewczyny znowu zaczepił Czarka: 

- Te, stary, jak tam wrażenia?- Zapytał, głupio rechocząc.

- Jestem cierpliwy- Odpowiedział Czarek.

- A ten olbrzym to kto? Twój kolega?

- Kto niby jest olbrzymem?!- Reks go podsłuchał i warknął z gniewu.

- Tak, to mój przyjaciel, Reks. Odczep się od niego!- Szczeknął Czarek. Razem z Reksem zaczął szczekać na sąsiada z boku. Jednak, Ptyś chciał się popisać.

- Spokojnie, chłopaki, też potrafię być zły!- Powiedział Ptyś i zaczął groźnie warczeć. Bójki psów nie spodobały się pani Ani. Powstrzymała swoje psy.

- Już spokój, wystarczy!- Powiedziała do Czarka i Reksa.- Ach, psom trudno jest się ze sobą pogodzić!

- Och, Ptyś, jesteś jeszcze słodszy, kiedy się złościsz!- Dodała dziewczyna uśmiechając się do swojego psa.

Czarek i Reks obserwowali swojego sąsiada groźnie. Byli pewni wygranej. Kiedy sędzia skończył oceniać zwierzęta, zapowiedział:

- Drodzy Państwo! Mamy tutaj same czyste psy. Ogłaszam, że jestem zaskoczony. Pierwsze miejsce zajmują te oto dwa ładne psy należące do tej miłej, starszej pani!

Po czym sędzia założył dwa złote medale Czarkowi i Reksowi. Byli wniebowzięci.

- Czarek, wygraliśmy! Udało nam się!!!- Zaszczekał Reks.

- Właśnie widzę!- Ucieszył się Czarek.- To chyba przez te super perfumy pani Anny, które nam się nie podobają.

- Chwila, chwila, ja poznaję ten zapach. To jest… Zapach lawendy!

- Naprawdę? Dobrze rozpoznajesz zapachy kwiatów! Jesteś mądrym lokatorem!

- Wielkie dzięki, ty też, kumplu! Musimy się odwdzięczyć pani Ani, bo to dzięki niej wygraliśmy konkurs! 

Potem sędzia dodał:

- Drugie miejsce zajmuje ten miły piesek należący do tej oto panienki. A trzecie miejsce zajmuje ten silny bernardyn należący do tego wysokiego mężczyzny. Jeszcze tak eleganckich psów nigdy nie widziałem, jestem pełen podziwu. Wielkie brawa! 

Po czym w parku rozległy się tłumy oklasków. Trójka właścicieli, których psy zwyciężyły w konkursie, ukłonili się serdecznie. Wysoki mężczyzna pogłaskał po łbie swojego bernardyna. Pies miał na szyi brązowy medal. Dziewczyna przytuliła mocno swojego psa Ptysia, który miał na szyi srebrny medal. Natomiast pani Ania uśmiechnęła się tylko do Czarka i Reksa, a dwa psy zawyły z radości. Jeszcze na zakończenie konkursu, sędzia wręczył trójce właścicieli przysmaki dla psów. Wszyscy byli zadowoleni, a kiedy zbliżał się wieczór, pani Ania zaczęła się kierować do swojego domu, bo nie wiedziała, co zrobić z Czarkiem i Reksem. Prowadziła ich na smyczy.

- Ok, Reks, wiesz, co robić!- Przypomniał mu Czarek.

- Tak, kumplu, nie ma czego tłumaczyć!- Odrzekł Reks i z całej siły zacisnął kły na jednej i drugiej smyczy, przegryzając je. Kiedy psy się uwolniły, zaczęły biec ile sił w nogach, co przestraszyło panią Anię.

- Wracajcie tutaj!- Krzyknęła kobieta.- Niedobre psy!

Jednak, Czarek i Reks mieli zamiar wrócić do budy.

- Co za dzikie stworzenia. Będę musiała zadzwonić do Kwiatkowskich i powiedzieć im, że znalazłam ich psy, tylko że mi się wyrwały w ostatniej chwili- Mruknęła pani Ania.- Nawet, jeśli uciekły, Kwiatkowscy powinni wrócić do tego miasta i spróbować je odszukać.

Po czym, pani Ania poszła w swoją stronę, a Reks i Czarek wrócili na podwórko. Był już wieczór. Nagle do psów  przyleciała wrona.

- Udało wam się, gratulacje!- Pochwaliła ich wrona.

- Wierzyliśmy, że wygramy!- Powiedział Reks.- Było sporo ludzi ze swoimi psami, a nawet jeden taki pies Ptyś, należący do pewnej dziewczyny, który się z nami drażnił.

- Ale poradziliśmy sobie z nim!- Dodał Czarek.- Pomimo, że był niegrzeczny, zajął drugie miejsce w konkursie.

- Wiem, obserwowałam wszystko z gałęzi drzewa, jestem z was taka dumna. Pracowaliście wspólnie i dzięki temu wygraliście konkurs!

Czarek i Reks opowiedzieli jeszcze, jak uciekli od pani Anny.

- Postąpiliście nierozsądnie- Zauważyła wrona.- Skoro to była znajoma Kwiatkowskich, mieliście szansę wrócić do swoich właścicieli. Pani Ania na pewno by się wami zaopiekowała, zadzwoniłaby do waszych właścicieli i przyjechaliby po was. Pewnie jej teraz serce pęka.

- E tam, szybko o nas zapomni! Przecież dla niej jesteśmy tylko psami!- Zaśmiał się Reks.

- A ja uważam inaczej. Dla niej mogliście być wyjątkowi.

- Wrona, daj spokój, poradzimy sobie, wierz nam lub nie, ale naprawdę już nie potrzebujemy właścicieli- Mruknął Czarek.- Pani Ania była z nami na konkursie tylko po to, żeby wszyscy myśleli, że ona jest naszą właścicielką. I dzięki niej wygraliśmy w konkursie, do niczego już nam nie jest potrzebna!

- Czarek, Reks- Zmartwiła się wrona.- Przecież wy potrzebujecie właścicieli. Nie będziecie w stanie robić wszystkiego sami. A kiedy zachorujecie na jakąś chorobę, to kto was zabierze do weterynarza? Albo kiedy będzie wam zimno, na przykład w zimie, to co zrobicie sami? Nie możecie tak żyć. Dlaczego tego nie widzicie?

Po czym wrona odleciała z ich podwórka, a Czarek się zamyślił.

- Wrona chyba ma rację- Zauważył Czarek.- Te rzeczy, które nam powiedziała, mogą się wydarzyć kiedykolwiek. 

- Czarek, nie przesadzaj, zobaczysz, poradzimy sobie!- Zapewnił go Reks.- Jeśli coś cię będzie gryzło, nie szukaj ludzi, bo przecież masz mnie!

Niedługo psy zaczęły szykować się do spania. Czarek zauważył, że pomimo wycieczki do miasta, czy wygranej w konkursie, on i Reks mogą nie poradzić sobie sami z innymi rzeczami. Pomyślał o małej Kasi i o tym, jak dobrze się nimi opiekowała. Otaczała ich miłością. Mieli wszystko, to teraz Czarek pomyślał, że na wolności nie mają niczego i mocno się zasmucił. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz