wtorek, 9 listopada 2021

"Perypetie porzuconych psów" - Rozdział 3 i 4

 



ROZDZIAŁ TRZECI

W którym Czarek i Reks wybrali

się na spacer do lasu i wprowadzili

nowe zasady rezerwatu przyrody

 

Nastał kolejny dzień. Państwo Kwiatkowscy już od dwóch dni zamieszkali w nowym, ładnym i przede wszystkim większym domu. Przeprowadzili się bardzo daleko od swojego poprzedniego, niebieskiego. Mała Kasia rozpakowała zabawki w swoim nowym pokoju. Cały czas rozmyślała na temat swoich zwierząt.

- Gdzie one są? Co się z nimi stało?- Martwiła się dziewczynka.

Do pokoju weszła Mama.

- Co się dzieje, córko moja?

- Martwię się o Reksa i Czarka, mamo.

- Przypuszczam, że nasze psy uciekły ze starości, kochanie.

- Wcale nie były takie stare! Musimy je odnaleźć!

- Nie wrócimy do starego domu, bo nie ma po co. Nie martw się, poradzą sobie. Wiele psów uciekło od swoich właścicieli i już do nich nie wróciły.

- Ale nasze psy wrócą! Moje sumienie mi tak podpowiada!

- Jak uważasz, Kasiu. Skoro taką masz nadzieję, to będziemy na nie czekać.

Po czym Mama przytuliła córkę i wyszła z pokoju. Ale mała Kasia jeszcze przez chwilę gapiła się w okno.

- Reks, Czarek, jeśli tylko chcecie, to wróćcie do nas- Prosiła dziewczynka.- Niech pokieruje was zwierzęcy instynkt i doprowadzi do naszego nowego domu.

Tymczasem na starym podwórku nasi główni bohaterowie się obudzili i wyszli z wybiegu.

- Co dzisiaj robimy, Reks?- Zapytał Czarek.

- Przede wszystkim to chodźmy do sklepu po wodę, bo okropnie chce mi się pić!- Błagał Reks.

- Zauważyłem to, wyłeś pół nocy!

- Jestem z siebie dumny, bo wczoraj uratowałem wronę.

- Razem ją uratowaliśmy- Przypomniał Czarek.

- Tak, tak, oczywiście. Dobra, chodź za mną.

Najpierw psy się rozciągnęły a dopiero potem przeszły pod bramą i zaczęły się kierować w stronę tego samego sklepu, co dwa dni temu ukradły kiełbasę i parę innych rzeczy. Znowu poczekały na jakiegoś „Kozła ofiarnego”, czyli człowieka, przed którym otworzą się automatyczne drzwi. Kiedy weszły do środka, Reks podszedł do stoiska z napojami i rzucił jedną małą butelkę wody Czarkowi, a drugą wziął w pysk dla siebie. Potem ominęły kasę, bo i tak by nie zapłaciły i wyszły ze sklepu.

- Gotowy?- Zapytał Reks.

- Oczywiście. Otwierajmy i pijmy!- Zapowiedział Czarek.

Obydwa psy zacisnęły szczękami korki od butelek, otworzyły je i tradycyjnie wzięły plastikowe szyjki  do pyska, po czym zaczęły pić wodę. Po niecałych dwóch minutach wypiły wszystko.

- Nareszcie ugasiłem pragnienie- Ucieszył się Reks.- Wiem, chodźmy do lasu.

- Do lasu?

- No, pewnie. Chodź Czarek, świeże powietrze dobrze nam zrobi, no co ci szkodzi?

- Dobra, pójdę do lasu. Ale pod warunkiem, że jutro wybierzemy się na miasto?

- Umowa stoi!

Więc psy rzuciły puste butelki w stronę kosza na śmieci, ale się odwróciły i nie zauważyły, że butelki nie trafiły, tylko się odbiły od krawędzi kosza i upadły na ziemię. Czarek i Reks w ogóle nie zwrócili na to uwagi. Tylko poszli w stronę lasu. Kiedy dotarli do torów kolejowych, uważnie się rozejrzały i ostrożnie przeszły na drugą stronę.

- Zauważyłeś, że teraz pociągi rzadko jeżdżą?- Zapytał Czarek.

- Nie, Czarku. Ale za to ja dzisiaj nie widziałem kiełbasy w sklepie! To jakiś koszmar!

Czarek przewrócił oczami. Kiedy czworonożni przyjaciele dotarli pod las, zaczęli iść aleją.

- Wdychaj świeże powietrze, Czarek- Doradził mu Reks.- Młode psy takie, jak my potrzebują świeżego powietrza. Mama i Tata małej Kasi uznali nas za stare psy, to najwyraźniej się mylili.

- Czy chciałbyś wrócić do swojego kraju?- Zapytał z ciekawości Czarek.

- Do Niemiec? Oczywiście, że tak. Przecież stąd pochodzi nazwa mojej rasy. Owczarek niemiecki. Byłoby mi bardzo przyjemnie, gdybym odwiedził kraj swojego pochodzenia.

- Ja nigdy nie byłem w Niemczech.

- Spodoba ci się, to bardzo ładny kraj. A najlepszą tam mają kiełbasę!

- Dobrze, skoro tak, to chętnie pojadę z tobą!

Kiedy Czarek i Reks szli aleją, widzieli kilka znaków na drzewach, na których było napisane: „NIE ŚMIECIĆ”, „WYKONANE DLA CIEBIE. NIE NISZCZ”, „SZANUJ ZIELEŃ!”.            

- Trzeba przestrzegać zasad- Zauważył Reks.- Mamy tylko jedną planetę i należy ją szanować. Hej, a gdybyśmy tak wymyślili własne zasady? Co ty na to, Czarek? 

- Tylko nie to!- Jęknął Czarek.- Reks, ludzie się tym zajmą, bez przerwy wymyślają nowe zasady. A znając ciebie, pewnie na drzewach będą wisieć znaki typu „BEZ KIEŁBASY POSTÓJ POD DRZEWEM ZABRONIONY”, „NIE BĄDŹ ŁOŚ, PRZYNIEŚ COŚ. NAJLEPIEJ KIEŁBASĘ I KOŚĆ!”, „CHCESZ POD DRZEWEM ZAŁATWIĆ SPRAWĘ? MUSISZ MIEĆ ZE SOBĄ KIEŁBASĘ. I TO DLA REKSA!”.  

- Wcale nie, Czarku. Co ty opowiadasz? Uważasz, że ja myślę tylko o jedzeniu? Ja szanuję rezerwat przyrody i chcę wprowadzić nowe zasady! Oczywiście, związane z przyrodą.

Nagle, psy dostrzegły pod jednym z drzew loda leżącego na ziemi, który się topił, ale w tym lodzie pływały mrówki. Było ich całe mnóstwo.

- Co to ma znaczyć?- Zapytał Czarek, razem z Reksem podchodząc do drzewa.

- Cha, mam pierwszą zasadę!- Ucieszył się Reks.- A brzmi ona tak: „NIE ZOSTAWIAJ NIEROZTOPIONYCH LODÓW W LESIE, BO MRÓWKI GINĄ!”.

- Niekoniecznie giną, ale się namnażają- Zwrócił mu uwagę Czarek.

Wtem Reks dostrzegł zawalone drzewo w głębi lasu, które oparło się o jakieś inne. 

-Oho, druga zasada: „ZAKAZ ŁAMANIA DRZEW!”.  

- Ono pewnie samo się złamało pod wpływem silnego wiatru!- Tłumaczył mu Czarek.

Potem Reks zobaczył kamienie nierówno leżące na ścieżce.

- Trzecia zasada: „DBAJ O DOKŁADNOŚĆ LASU! JEŻELI KAMIENIE LEŻĄ NIERÓWNO, TO JE WYRÓWNAJ, DOBRY CZŁOWIEKU!”. 

- A co to w ogóle za zasady?!- Zapytał Czarek.- No to ja też mam własną zasadę: „ZA KAŻDYM RAZEM, GDY REKS WEJDZIE DO LASU, KAŻ MU STULIĆ PYSK!”.

- Czarek, te zasady mogą być bardzo przydatne, czemu ci się nie podobają?

- Bo te twoje zasady każą przestrzegać bezsensownych rzeczy, Reks. Nie pomyślałeś o tym?

- Nie. Ale pomyślałem o jednym: Twoja zasada jest niezła! Mogę siedzieć cicho, żeby nikogo czasem nie przestraszyć w lesie swoim szczekaniem. W końcu hałas utrudnia życie leśnych zwierząt, a czasami szczekam głośno. Wymyśliłem kilka zasad, ale o swoim szczekaniu nie pomyślałem! Wielkie dzięki, Czarek!

- Nie ma za co.  

- Chwila, chciałbym jednak pozostawić tutaj po nas jakiś ślad. Wiem, podpiszemy się na tych tablicach!

- Jak? Nie umiemy pisać!- Zauważył Czarek.

Reks się rozejrzał i zobaczył kałużę błota. Podszedł do niej i zanurzył łapę.

- Co robisz?- Zainteresował się Czarek.

- Zobaczysz- Mruknął Reks, podszedł z brudną łapą do jednej z tablic i odbił pod napisem swój odcisk.

- Gotowe!

- I dlaczego tak zrobiłeś?- Pytał Czarek.

- Żeby ludzie wiedzieli, że psy też szanują zasady rezerwatu przyrody. Gdy zobaczą nasz odcisk, będą o tym wiedzieli!

- To było głupie!

- Wcale nie. Zrobię to samo na pozostałych tablicach.

Reks zabrał się więc do roboty. Po trzydziestu minutach odbił swój błotny odcisk łapy na każdej tablicy na drzewie, jaką znalazł.

- Gotowe! Możemy wracać do domu. Po drodze weźmiemy sobie parówki, bo kiełbasy chyba rzeczywiście nie było.

- No i wspomniał o kiełbasie! Dziwny jesteś, Reks- Odparł Czarek, po czym obydwaj zaczęli iść drogą powrotną.

- Nie denerwuj się, Czarek, ludzie będą wiedzieli, że psy też szanują rezerwat! Dzięki nam!

- Głównie dzięki tobie, ja nie odbiłem ani jednego odcisku.    

Kiedy Reks i Czarek dotarli do sklepu, wzięli opakowanie parówek, dwie bagietki czosnkowe, a jeśli chodzi o wodę, to tym razem aż cztery butelki. Po dwie dla jednego psa, żeby miały na zapas. Po kolejnych udanych zakupach, Czarek pierwszy przeszedł pod bramą, a Reks z siatką w pysku drugi. A tymczasem, w lesie kiedy paru ludzi spacerowało leśną aleją przed zmierzchem, rzeczywiście byli zdziwieni tym, co zobaczyli na tablicach. Łatwo się domyślili, że czworonogi uszanowały zasady. Ludzie się nawzajem przekrzykiwali przez jakiś czas:

-  Hej ludzie, jak widać, pies też szanuje przyrodę!

- Zobaczcie, jakieś miłe psy się podpisały na tablicach!

- Dokładnie, przypominają nam, żebyśmy szanowali naturę!   

Ludzie nie mogli uwierzyć w to, co widzieli. Postanowili nawet zrobić kilka zdjęć i opublikować je na Facebooku. A kiedy Reks i Czarek już leżeli w budzie, duży pies bardzo się ucieszył ze swojego pomysłu.    



 

 

 

 

ROZDZIAŁ CZWARTY

W którym Czarek i Reks poszli

na śmietnik i zaczęli… Szukać

ciekawych rupieci 

 

Kiedy nastał kolejny ranek, Reks obudził się pierwszy. Przeciągnął łapy, ziewnął i mlasnął. Powiedział do Czarka:

- Wstawaj, leniu!

- Reks, jest świt, obudź mnie za godzinę- Powiedział ciężkim głosem Czarek.

- Nie będziesz już spał, wiem, co będziemy dzisiaj robić!

- No to co?

- Pójdziemy na śmietnik.

- Co takiego?!

- Na śmietnik. Psy muszą się czymś zająć, a na śmietniku jest wiele fajnych rzeczy w sam raz dla nas! A psy bardzo lubią grzebać w śmieciach.

- Skąd w ogóle taki pomysł?

- A z głowy. Przepraszam na chwilę, muszę załatwić pewną sprawę.

- Aha, wiem, o co chodzi!

Po czym Reks wyszedł z wybiegu, zatrzymał się pod drzewem i się załatwił.

- Reks, chyba mieliśmy dzisiaj jechać do miasta, taka była umowa!- Przypomniał Czarek.

- Przepraszam, zapomniałem.

Nagle Czarek poczuł lekki chłód na ciele.

- No dobra, jednak jutro pojedziemy, bo czuję, że dzisiaj jest za zimno, ale to już naprawdę jutro!

- Jasna sprawa, Czarek- Powiedział Reks.- Chodź, przejdziemy się na ten śmietnik, znajdziemy coś ciekawego, a potem pójdziemy na kolejne zakupy. Może być?

- Oczywiście, niech ci będzie.

Po czym, psy tradycyjnie przeszły pod bramą, a do śmietnika prowadził Reks. Znajdował się on w innej części osiedla. Niektórzy ludzie widząc Czarka i Reksa byli nieco zaskoczeni, bo myśleli, że te psy są bezpańskie.

- Nie zwracaj na nich uwagi, Czarek, to tylko ludzie- Doradził mu Reks.

- Oni mi wcale nie przeszkadzają- Odparł Czarek.

Kiedy psy szły przed siebie, usłyszały gwizd pociągu.

- No tak, wczoraj byliśmy w lesie i przechodziliśmy przez tory kolejowe, ale żadnego pociągu nie było- Zauważył Reks.- A dzisiaj jeden z nich wziął się nagle znikąd.  

- Oczywiście, ciekawy zbieg okoliczności!

Czarek i Reks przeszli chodnikiem, ominęli budkę z gazetami, czyli kiosk i w końcu dotarli do śmietnika.

- Ale jak ludzie będą próbowali nas przegonić, to nie moja wina- Uprzedził Czarek.

- Coś ty, jesteśmy psami, psy mają prawo do wszystkiego!- Odparł Reks.- Jak robimy zakupy, jakoś nikt nic nie mówi na nasz widok.

- Bo myślą, że pomagamy swoim właścicielom.

- Albo teraz nie musimy się załatwiać na wybiegu, czy tym bardziej na podwórku, tylko gdzie chcemy. Wiesz, dlaczego? Bo nie ma kto po nas posprzątać! Nasi właściciele są daleko stąd i już nie będziemy się nimi przejmować, czemu się tym nie cieszysz? Żyjemy na wolności!

Czarek się chwilę zastanowił, uśmiechnął się i odparł:

- Masz rację, w nosie mam naszych właścicieli, codziennie będziemy się bawić na całego! Od tej pory już nie będę się martwić!

- No widzisz! To w taki razie zrób coś sam, zanim zaczniemy grzebać w śmietniku. Chętnie popatrzę- Powiedział Reks.

Czarek postanowił się popisać, poszedł na trawę i załatwił sprawę na oczach paru ludzi.

- Załatwiam się na czystej trawie w miejscu publicznym, spróbujcie mi zabronić!- Szczeknął Czarek.    

- Brawo, właśnie zrobiłeś pierwszą kupę poza naszym podwórkiem- Pogratulował mu kolega.- Koniecznie zapamiętaj to miejsce. Niech ma wagę historyczną.

- To niech jeszcze napiszą o niej w gazecie!- Zażartował kundel i kiedy wrócił do Reksa, we dwóch zanurkowali w śmieciach. Reks wygryzł dziurę w zielonym worku i wygrzebał gumową zabawkę do gryzienia dla psów.

- Od dzisiaj ten gumowy kogut będzie mój!- Uprzedził Reks.- Po zabawie w śmietniku zabiorę go do naszej budy, ludzie i guzik mi możecie zrobić!

Reks i Czarek byli wniebowzięci. Mieli świetną zabawę. Czarek już przestał się przejmować brakiem państwa Kwiatkowskich i zaczął się zachowywać zupełnie jak jego lokator. Zobaczył nawet lustro oparte o ceglany mur śmietnika i przejrzał się w nim.

- Od kiedy mam taką nierozgarniętą sierść?!- Zapytał Czarek.- To nic, mogę ją sobie przylizać, albo lepiej: Poturlać się po ziemi, wtedy ją trochę uporządkuję.

Czarek to zrobił i niedługo jego sierść znowu stała się jednolita. Nagle, Reks zobaczył stary telewizor leżący pod ścianą śmietnika i pilot na nim.

- Hm, ciekawe, czy działa- Zastanowił się Reks.- Czarek, chodź tutaj!

- To stary telewizor, Reks. Zostaw go, przecież nie przeniesiemy go do naszej budy i nie będziemy nic oglądać! Musimy się zabawić. Jutro pojedziemy do miasta i na pewno będzie o niebo lepiej, niż dzisiaj.

- Sprawdzę tylko, czy działa.

Po czym Reks wziął pilota w pysk, postawił go na ziemi i wcisnął łapą czarny przycisk. Wtedy, na chwilę stało się coś naprawdę dziwnego!

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Po chwili Reks znowu wcisnął przycisk.

- Co ja zrobiłem?!- Zdziwił się.

- Ty głupku, przecież te kreski na ekranie oznaczają brak sygnału!- Zorientował się Czarek.- Już prędzej dzieci by się nauczyły obsługiwać ten telewizor, niż ty! 

- Spokojnie, tylko chciałem sprawdzić, czy to działa. O co tyle hałasu?   

Reks odłożył pilota z powrotem na telewizor.

- Najlepiej to w ogóle nie próbuj go włączać, bo jeszcze coś zrobisz nie tak!- Ostrzegł Czarek. 

Wtem, do psów przyleciała wrona. Ta, którą uratowali ze sterty kamieni.

- Cześć Czarek, cześć Reks- Przywitała się.

- Cześć wrono, co tu robisz?- Zapytał Reks.

- To samo, co wy. Zbieram rupiecie.

- To był pomysł Reksa, bo według niego, psy uwielbiają grzebać w śmieciach.

- To prawda, miał rację.

- No to dziwny mamy zwyczaj!- Zauważył Reks.- My, jako wszystkie psy.

- Przyleciałam, żeby was ostrzec przed silnym wiatrem, który ma być jutro.

Czarek i Reks się zaskoczyli.

- Już dzisiaj odczuwamy chłód, a jutro ma być huragan?- Zapytał Czarek.- Niedoczekanie! Poza tym, jutro mieliśmy jechać do miasta.

- Sam chciałeś Czarku, ja wolę nie jechać.

- Wrono, a skąd się dowiedziałaś, że jutro będzie huragan?- Zapytał Czarek.

- Czytałam gazetę, którą ktoś zostawił na ławce na osiedlu.

- Sprytna z ciebie wrona.

- Tylko tyle chciałam od was. A czy zamierzacie wrócić do swoich właścicieli?

- Wcale nie!- Zaprotestował Reks.

- Nigdy!- Zawtórował Czarek.

- Nawet ty, Czarku?

- Oczywiście, że nie. Poza tym, nawet nie wiemy, gdzie teraz mieszkają. Będziemy żyć na wolności i nie zamierzamy słuchać czyichś rozkazów. Nikt nam nie będzie mówił, co mamy jeść, ile możemy biegać po podwórku i gdzie mamy się załatwiać i będziemy robić tylko to, na co mamy ochotę. Teraz nasze życie będzie miało sens!

- Pewnego dnia zatęsknicie za swoimi właścicielami i będzie wam smutno- Zauważyła wrona.

- A właśnie, że nie- Dodał Reks.- Tylko nas zaniedbywali. Mamy całe dni dla siebie. Co nie, Czarku?

- Pewnie, że tak, Reks! I jutro bez względu na wszystko, pojedziemy do miasta, nawet jeśli będzie ten cały huragan. I zjemy tyle lodów, że będziemy haftowali całą noc!

- Co, proszę? Psom nie wolno jeść lodów, zrujnujecie sobie żołądki- Uprzedziła wrona.

- A właśnie, że nie- Powiedział Reks.- Jesteśmy zdrowi, jak ryby. A teraz chodź, Czarku, wstąpimy do sklepu, kupimy sobie parówki i w budzie poopowiadamy sobie śmieszne historie.

- A czy mamy wodę?

- Pewnie. Przecież zrabowaliśmy wczoraj dwie dodatkowe butelki na zapas. Są w naszej kryjówce. 

- To dobrze. Chodź, kolego, szkoda czasu!

Reks i Czarek pożegnali wronę i poszli w swoją stronę. Reks wziął w pysk swojego gumowego koguta. Teraz psy były tak zadowolone, że zupełnie przestały myśleć o swoich właścicielach. Nawet o małej Kasi, której zrobiło się przykro. Na wolności czuły się znacznie lepiej i miały wszystko. Wronie się to nie podobało i sobie pomyślała:

- „Prędzej czy później zauważycie, że zrujnowaliście swoje życie. Będzie wam smutno, że jesteście samotni”. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz